Mud Morganfield to najstarszy syn sławnego Muddy Watersa. Nie dość, że pojawia się w Polsce, to w marcu wydał nowy studyjny album - "Son of the Seventh Son".

Krążek rozpoczyna kompozycja "Short Dress Woman" Johna T. Browna. Głos Morganfielda brzmi wyśmienicie, a i tekst traktuje o dziewczynie z... grubymi udami. Gorący chicagowski numer, z świetną harmonijką. Bo trzeba dodać, że album wyprodukował harmonijkarz - Bob Corritore, a na albumie gra także inny harmonijkarz, również znany z występów w Polsce - Harmonica Hinds. Towarzystwo doborowe i jakby ciut znajome.

Tytułowy "Son of the Seventh Son" to oczywiste nawiązanie do ojcowskiej spuścizny. Nieśpieszny rytm, stosowne piano, fantastyczne frazy harmonijki i pomrukiwania gitary. I chociaż tę piosenkę skomponował Studebaker John - brzmi jakby była integralną częścią bluesowego Chicago.

"Love to Flirt" to pierwsza autorska piosneka Morganfielda. I znów trzeba przyznać, że wzorowa gra harmonijki na drugim planie i w solówkach powoduje, że to chicagowskie granie wręcz unosi się nad ziemią. A żeby było śmieszniej, to piosenka o kobiecie, która wodzi oczami za każdym facetem. Ba, wręcz zwraca uwagę tylko na niektóre części ciała.

"Catfishing" fantastycznie kołysze i ma w sobie nieprawdopodobny ładunek energii. Idealnie zinstrumentowana jest po prostu wzorcem chicagowskiego bluesa. Zatrzymania, oddech - to musi działać na koncertach. To także pierwszy, w którym solówkami popisuje się i gitarzysta i Barrelhouse Chuck na hammondach.

W pewnym wieku naturalne jest pisanie bluesów o... zdrowiu. "Health" to jeden z najwazniejszych tekstów opowiadających w prostych słowach o tym, że jeśli nie masz zdrowia, tak naprawdę nie masz niczego, nawet jeśli jesteś sławny i przy forsie.

I jak to w bluesie bywa - tytuł "Loco Motor" zobowiązuje. Zespół Morganfielda gra szybko i z werwą, a sam muzyk w słowach piosenki udaje się do Nowego Orleanu. A że ma poczucie humoru, to śpiewa że w tę podróż ktoś wyrusza z długimi włosami, za to... bez bielizny. A później już się wręcz przyznaje, ze marzy o Kreolce. Dobrze, ze w pewnym momencie pojawia się solówka w typie honky tonk, bo kto wie...

"Money (Can't Buy Everything)" napisał jego gitarzysta Billy Flynn, ale w ustach Morganfielda brzmi przekonująco, a i tekstowo wpisuje się w ogólne przesłanie krążka. To także trzecia z rzędu kompozycja, w której organami bawi się Barrelhouse Chuck.

Najdłuższą i centralnie umieszczoną na krązku płytą jest ewidentna pościelówa Morganfielda "Midnight Lover". Nagle Mud śpiewa niemal słodkim głosem, a piano w tle i gitara wygrywają słodkie frazy. Tylko przybrudzony dźwięk harmonijki wnosi w ten idealny obrazek nieco nerwu. I co ciekawe - Mud śpiewa o facecie, który pracuje po nocach, a żona czeka na niego całymi dniami. Molowy blues, w którym fantastyczne solo na pianinie gra znów Barrelhouse Chuck, a przypieczętowuje wszystko solówka harmonijki.

W nieco szybszym tempie utrzymana jest kompozycja producenta krążka, a zarazem harmonijkarza Boba Corritore. "Go Ahead and Blame Me". No i tu już wiadomo - pierwsze skrzypce musi zagrać solo na harmonijce. Z ciemnym brzmieniem, ciekawym wibrato - z miejsca kradnie duszę.

Dużo optymizmu wnosi szybki i niepozbawiony swingu "Leave Me Alone". Mud Morganfield pisze pelne humoru słowa, jakich w bluesie słyszeliśmy wiele, ale w jego ustach brzmią szczerze. "Nie dzwoń do mnie, nie pisz do mnie, płakalem całą noc, a teraz zostaw mnie samego". Po prostu - trzeba posłuchać na własne uszy, szczególnie, że znów ozdobą piosenki jest harmonijka.

"You Can't Lose What You Never Had" Muddy Watersa to wolny blues z zawodzącą gitarą i dodającymi odrobinę światła wysokimi tonami pianina. A interpretacja wokalna Muda to ewidentny hołd oddany ojcowskim podwalinom gatunku. Nic dziwnego, że Bob Corritore nazywa Morganfielda współczesną emanacją tradycyjnego chicagowskiego bluesa.

Kończąca album autorska piosenka "Blues In My Shoes" to pełne energii chicagowskie granie z świetną partią gitarzystów - Ricka Krehera & Billy Flynna.

Teraz trzeba tylko liczyć na to, że Mud Morganfield znó zjedzie do Europy i trafi choć na jeden koncert do Polski. Z tym materiałem rzuci fanów prawdziwego bluesa na kolana.