Robin Trower - Roots and Branches

Robin Trower przez pięć lat grał w Procol Harum, ale od dekad gra bluesa. Tym razem na płycie „Roots and Branches” pokazuje, jak klasyki mogą wpływać na mistrzowskie granie.

Krążek rozpoczyna bluesowa – tak – bluesowa wersja „Hound Dog” „Big Mamy” Thornton. Nie ma tu nic z kręcenia biodrami a la Elvis Presley. Jest blues, fantastyczna harmonijka i jeszcze znakomitsza gitara.

Ale to dopiero początek, bo oczywiste ciarki przechodzą, kiedy Trower intonuje „The Thrill Is Gone”. Jego gitara łka niezwykle przekonująco, w tle szemrzą organy, a sam Trower śpiewa z wyjątkowym uczuciem. Piękne solo wybrzmiewające do końca utworu od razu porusza każdy nerw.

Pierwszą oryginalną piosenką Trowera jest „When I Heard Your Name”. Fantastycznie kołysze, ma tempo, piękne frazy gitary i coś z klimatu Południa, jaki często przemyca w swojej muzyce Robbie Robertson. I znów genialne solo, bez nadmiaru nut, za to z podciąganiem strun punktuje kompozycję.

Któż nie zna „Little Red Rooster”? Przecież od tej piosenki rozpoczęła się kariera The Rolling Stones. Trower też jest biały i ni esili się w interpretacji wokalnej na udawanie Murzyna, za to jego gitara… Skrada się, skowycze, szuka, szpera i węszy jak sprytny lis w kurniku, nie tylko jak ognisty kogucik. Howlin’ Wolf powinien być zadowolony, że takie wersje wciąż rozsławiają jego imię.

A jak świetnie Trower śpiewa w „I Believe To My Soul”. Cichutko grają organy, także sam Robin wyjątkowo delikatnie trąca struny. Ray Charles dawał z siebie wszystko, Trower postawił na delikatne wkradanie się w podświadomość. Wiedział, co robi.

Duch Hendrixa odżywa w piosence „The Shape Of Things To Come”, w dodatku głos został zrealizowany z lekkim przesterem i pogłosem. Zmiany tempa i nonszalancka melorecytacja perfekcyjnie dopełniają całości.

„That’s All Right Mama” podobnie jak otwierający płytę hit Elvisa zostało całkowicie ubluesowione. Oczywiście odzywa się harmonijka, a Trower co chwila zadziwia jakąś nieoczywistą zagrywką.

Wolne tempo „Save Your Love” sprzyjają wygrywaniu dłuższych i oczywiście podciąganych nut na gitarze. Lekko psychodeliczny klimat w połączeniu z klasycznymi bluesowymi zagrywkami może się kojarzyć z debiutem Led Zeppelin, bo i organy przecież też są w tle.

Południowy klimat wylewa się z „Born Under A Bad Sign”, ale trzeba pamiętać, że to piosenka Alberta Kinga. Ale też i w takim stylu grali kiedyś Clapton z Jackiem Bruce w Cream. Tak, ta płyta przywołuje najlepsze wspomnienia.

„Sheltered Moon” to przepięknej urody melancholijna pieśń, która jak i wcześniejsze może inspirować setki gitarzystów, a i wokalistom obdarzonym przeciętnym głosem wskaże kierunek, jak interpretować, by być wiarygodnymi i robić to z klasą.

„See My Life” z wah wah, funkowymi uderzeniami w bębny i ciekawymi pasażami pokazuje, że Trower nie odpuścił sobie do samego końca.

Wydaje się, że zobaczenie go na żywo dopiero może być przeżyciem. Zanim dotrze do Polski, każdy fan blues rockowej gitary powinien poznać „Roots and Branches”.