The Patrik Jansson Band – So Far To Go

Patrik Jansson jesienią 2016 roku wszedł do studia w Sztokholmie, żeby rozpocząć nagrania trzeciej autorskiej płyty. W sierpniu 2017 roku ukazała się „So Far To Go”.

Krążek otwiera swingująca piosenka „Can’t Get You (Out Of My Head)”. W udanym chicagowskim bluesie wokalnie towarzyszy muzykom Therese Thomsson. Do tego świetny riff organów Gustafa Anderssona, grającego też na pianinie elektrycznym i jest przepis na hit.

Świetną dynamikę ma funkujący blues rock „Life Without You”. Podobnie jak duet z Thomsson to piosenka, która ożywi każdy program radiowy. Przeszywające trzewia solówki gitary stawiają Janssona w szeregu mistrzów elektrycznego brzmienia.

Niemal rockowy „Keep Taking Your Chances” to chwila na oddech i refleksyjny tekst o meandrach miłości. Oparty o brzmienia gitar kończy się stylowym solo organów elektrycznych.

Jak uderzenie między oczy jest rock bluesowy tytułowy „So Far To Go”. Patrik Jansson oprócz znakomitych partii gitar daje też sobie nieźle radę jako rockowy wokalista. Do tego piękne harmonie w bridżach generowane z organów czynią z tej pozornie prostej piosenki porządny kawałek klasycznego rocka.

Wolny, biały blues rock to „Those Days Are Gone”. Czyste brzmienie gitar wzmocnione organami i delikatnymi dęciakami buduje niesamowity klimat. Podobnie jak w poprzednich utworach – osobne miejsce ma solo gitary elektrycznej i ciepłe dźwięki organów Anderssona.

Funkujący i instrumentalny „That 70’s Thing” to numer, który właściwie może nie wychodzić z odtwarzacza w każdym aucie, choć pewnie w fordzie mustangu z początku lat 70. XX wieku zabrzmi lepiej niż w najnowszej mutacji tego auta. Aż chce się ruszać w trasę.

„Hard To Please” ma w sobie mnóstwo rytmu. Tym razem linia wokalna poprowadzona jest unisono z gitarą, zaś całość może kojarzyć się z funkującym boogie. Aranżacja stopniowo się rozwija i z dość surowego pomysłu wyrasta rasowy rocker osadzony w bluesie.

Rewelacyjnie rozpoczyna się szybki swing „To Blind To See”. Po części to sprawa harmonijki,na której ciemnym brzmieniem gra Mikael Fall. Riffy wzmacnia sekcja trąbka, saksofon i puzon zgrana ponownie w bardzo miękkie brzmienie. Do tego oryginalne, rozgadane, solo gitary i ciekawa partia harmonijki. Razem: mnóstwo energii.

Można było się spodziewać, że zakończeniem musi być jakiś wolny blues rock. Ale kto domyśliłby się, że „Sweet T” będzie kompozycją instrumentalną. Kilka nut wprowadzających melodię kojarzy się harmonicznie z hitem z roku 1962. Tyle że The Tornados musieliby swój „Telstar” zagrać w manierze Vanilla Fudge. Ale skojarzeń może być znacznie więcej. Ważne, że aranżacyjnie utwór się nudzi, a Patrik Jansson wszystkie zagrywki opiera na blue notes.

The Patrik Jansson Band z powodzeniem mogą być ozdobą zarówno festiwali bluesowych, jak i prezentujących klasycznego rocka. Dbałość o brzmienie i chwytliwe momenty w piosenkach gwarantują udany czas na koncertach, skoro płyta nie pozwala się nudzić ani przez chwilę.