Beth Hart – Better Than Home

Beth Hart z nowymi producentami – Robem Mathesem i Michaelem Stevensem zmieniła nieco brzmienie i zainteresowania. Teraz z wielką pasją śpiewa soul bluesa i taka jest nowa płyta „Better Than Home”.

Krążek otwiera bogato okraszona riffami dęciaków piosenka „Might As Well Smile”. Miło słuchać, że artystka, znana z depresyjnych nastrojów, budzi się z uśmiechem na ustach. Wspierają ją w tej radości żeńskie chórki i ta niepowtarzalna aura piosenek z wczesnych lat 60. XX wieku.

 

„Tell 'Em To Hold On” jest bardziej uduchowiona, a na pierwszy plan w aranżacji wysuwa się fortepian. Kiedy ballada się rozkręca, do głosu dochodzą gospelowe chórki. To idealny mariaż z duchowością Hart.

Smutek bije z „Tell Her You Belong To Me”. Ale przecież właśnie po to sięgamy po piosenki Beth Hart. Przeżywać z nią smutek jest tak samo cudownie, jak z wieloma innymi artystami radować się ich dźwiękami. Ta pieśń działa na zmysły, wchodzi pod skórę, a sama Hart śpiewa z wyjątkową pasją, lekko przypominając układem akordów „I’d Rather Go Blind”.  W tej fantastycznie wyprodukowanej piosence niepoślednią rolę odgrywają smyczki. Producenci nie przesłodzili, tylko – dopieścili.

Nieco hałaśliwie gitarowy „Trouble” pozwala wyrwać się z atmosfery smutku. Funkujący podkład pozwala Hart zaśpiewać mocnym głosem i pokazać, kto tu jest królową na miarę Tiny Turner. Pyszne i pełne energii kipiącej w artystce, która zdaje się niemal być pozbawiona zaworu bezpieczeństwa.

Tytułowa „Better Than Home” zaaranżowana została w przestrzennym, akustycznym anturażu, znów eksponując genialny głos liderki. Ukłony i dla Joni Mitchell i dla wielu div new country. Refren pięknie wciąga do wspólnego śpiewania.

Nie mniej pełna emocji jest „St Teresa”. Beth Hart pisanie tekstów przychodzi chyba z lekkością równą jej grze na pianinie. Na tej płycie momentami przypomina wczesnego Eltona Johna. Pianino jakby tonuje jej emocje i uspokaja głowę.

„We're Still Living In The City” jeszcze wyraźniej potwierdza tezę o wielkiej tradycji balladopisarskiej. Właściwie jeśli „sky is the limit”, dlaczegóż nie pomarzyć, że kiedyś sir Elton i Beth Hart nie zagrają ramię w ramię i nie zaśpiewają razem. Ta melodia też w jakiś sposób nastraja już świątecznie, choć w tekście namawia do kąpieli w rzece. Niesamowite smyczki które wieńczą ten utwór wprowadzają zupełnie nową melodię i podgrzewają atmosferę. Usłyszeć Gwiazdkę w kwietniu – niezastąpione.

„The Mood That I'm In” wraca do radosnej atmosfery rodem z lat świetności trzyminutowych piosenek śpiewanych przez dziewczęce zespoły wokalne. Biały i melodyjny rhythm and blues.

Chyba nikt nie uwierzy, kiedy Beth śpiewa, że urodziła się z „Mechanical Heart”. Odrobina folkowych nut, zresztą zagranych przez smyczki, ubogaca tę niezwykle nośną kompozycję. Zgodnie ze słowami piosenki, chce się odlecieć wraz z artystką lub przynajmniej naoliwić jej „mechaniczne serce”.

 

„As Long As I Have A Song” kończy standardową edycję krążka. Beth zabiera słuchaczy na spacer po parku. W lekko jazzowym klimacie, nieśpiesznie, na krawędzi szeptu śpiewa słowa przypominające nieco „What a Wonderful World”. Są dzieciaki, jest  kościół i są marzenia. A jeśli są, wiadomo, że muzyka potrafi je uskrzydlić.

Fortepianowe frazy prowadzą nas w świat bonusowej piosenki „Mama This One's For You”.Piosenka dedykowana matce musi być piękna. I jest.

Beth Hart ma już tak wyrobioną markę, że może nagrywać dowolne płyty. Ta jest bardzo stonowana, ale nie nudna ani nie banalna. Z taką osobowością o nudzie mowy być przecież nie może.