Śląska Grupa Bluesowa – Kolory Bluesa

Jan Kyks Skrzek i Leszek Winder od lat są synonimami śląskiego bluesa. Wraz z Mirkiem Rzepą i Michałem Giercuszkiewiczem w drewnianej chacie nagrali „Kolory Bluesa”.

Gdyby Kyks nie urodził się na Śląsku, pewnie z powodzeniem odnalazłby się w Chicago albo i w Nowym Orleanie. Puzon Bronka Dużego nadaje tytułowej kompozycji frywolności, a harmonijka Skrzeka napędza ją równie silnie jak pulsująca chicagowskim rytmem sekcja. Do tego dziewczyny śpiewające w chórkach o kolorowym życiu z bluesem, życiu prostych prawd.

 

Klasyczne fortepianowe zagrywki Skrzeka rozpoczynają „Sprzedać można prawie wszystko”. Współczesny, publicystyczny tekst Juliana Mateja pokazuje, że polscy poeci mocno stąpają po powierzchni ziemi. Wręcz mrugają okiem śpiewając „rynek, rynek ponad wszystko”. To przede wszystkim popis Kyksa jako bluesowego performera z czterdziestoletnim stażem.

Kolejny „czarny śląski blues” to „Nie zapomna bluesa”. Zaśpiewany gwarą, nostalgiczny, z akustycznym slide towarzyszącym riffom fortepianu. I z klasyczną gitarą elektryczną Windera. Tak właśnie gra się bluesa na Śląsku i po śląsku.

Blues oddany we władanie gitar, rytm shuffle i harmonijka Michała Kielaka zwiastują gościnny udział Adama Kulisza. Także gwarą śpiewa „Chachor”, co znaczy chuligan bądź łobuz. Jest w tym bluesowa moc, a właściwie potwierdzenie specyficznego śląskiego bluesowania, które od czasów SBB uwodzi Polskę.

Kiedy Mirek Rzepa zaczyna stawiać potężne basowe nuty zaczyna się robić poważnie. „Bogactwo widzi nawet ślepiec” to kolejny tekst Mateja osadzony w realiach współczesnej Polski. Kyks niezwykle wiarygodnie śpiewa, że państwo już nikomu nie daje nic i że „tak jest lepiej, bo lepiej już nie może być”. Przesterowana gitara gra mięsiste blues rockowe solo, ale jeszcze smaczniej robi się, kiedy swoje elektryczne skrzypce ożywia Jan Gałach. Lekkość i finezja z jaką przebiera palcami po gryfie to prawdziwa radość dla uszu.

Śląska Grupa Bluesowa w tej piosence równie dobrze mogłaby się nazywać punkowa. „Sztyl od kilofa” to ciekawy duet Karoliny Cygonek z legendarnym Siczką z KSU, który zresztą ułożył linię melodyczną. Lekko toporny riff wyraźnie kojarzy się z protoplastami punku, świetny tekst i moc płynąca z puzonu nadają tej pieśni niemal rewolucyjny, uliczny charakter.

Kompozycją „O małym Jasiu” Skrzek powraca do charakterystycznych nut, jakimi bawił słuchaczy podczas swoich solowych występów wieki temu. Instrumentalna kompozycja tym razem podana jest w oprawie całego zespołu, ale nie traci nic ze swojego charakteru z pogranicza honky tonk.

Jednym z najważniejszych utworów płyty jest „Zaklęty w klawisze”. Typowy fortepianowy wolny blues rozpoczyna zawodzenie puzonu, po czym autobiograficznym, acz nie własnym, tekstem odzywa się Jan Skrzek. Opowiada o bluesie, jako o dźwiękach marzeń, jakie tworzy od czterdziestu lat. I z charakterystyczną ironią przypomina, że nie jest idolem z list przebojów. Tu także gościnnie śpiewa Sebastian Riedel. Trawestuje słowa Kyksa zamieniając dźwięki fortepianowe na gitarowe i potwierdzając to blues rockową solówką.

Pierwsze takty „Małej szafirowej karbidki” z jednej strony kojarzą się z Pink Floyd, z innej – z najpiękniejszymi lirykami SBB, a brzmienie harmonijki ustnej z mistrzami tego instrumentu z kręgu jazzu – jak choćby Grégoire Maret. Utwór absolutnie piękny, zupełnie odmienny od tego, z czym kojarzy się Śląska Grupa Bluesowa. A napisał go Mirek Rzepa. Dla niego jednego warto mieć tę płytę.

Ale też warto posłuchać nostalgicznego mariażu kapeli góralskiej z bluesmanami, którzy wspólnie grają utrzymanego w klimacie starej Kasy Chorych czy najpiękniejszych chwil współpracy Windera ze Skibińskim „Ostatniego bluesa”. Molowa kompozycja mistrza bluesowej gitary elektrycznej okraszona przeszywającą serce solówką skrzypiec i równie pięknymi nutami gitary kompozytora jest powodem nr 2 dla którego „Kolory Bluesa” mieć po prostu trzeba.

Jeśli kochacie szczere granie, atmosferę wspólnego muzykowania i śląski sznyt – musicie mieć tę płytę, jeśli wolicie perfekcyjne studyjne dźwięki, które zabierają do bluesowego nieba, nie musicie jej przecież włączać od początku.