Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Wywiad bluesonline.pl Victor Puertas - harmonijkarz i Pere Puertas – gitarzysta i wokalista tworzą jeden z najgorętszych duetów bluesowych Starego Kontynentu. Jako The Suitcase Brothers Hiszpanie zostali finalistami International Blues Challenge.

bluesonline.pl: Victor, przede wszystkim pozwól sobie pogratulować – pokonaliście wielu muzyków w Memphis, by zająć drugie miejsce w tegorocznym International Blues Challenge w kategorii solo/duo.

Victor Puertas: Dziękuję! Było to trudne doświadczenie niezapomniane i zupełnie nieoczekiwane. Był już dla nas wyróżnieniem sam fakt dotarcia do finału.

pueratasnagroda

The Suitcase Brothers to taki niskobudżetowy pomysł na granie i podróżowanie z bluesem i dla bluesa?

Tak, The Suitcase Brothers powstał z kwintetu Blues Fourteen, który wcześniej miałem z moim bratem, Pere 'Santosem' Puertas. Graliśmy wtedy elektryczny blues elektryczny z domieszką innych stylów. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że chcemy robić coś akustycznego, coś bardziej intymnego, coś bliżej korzeni, i tak się wszystko zaczęło. W tym czasie ja miałem 15 lub 16 lat i to wtedy naprawdę zacząłem zagłębiać się w klasyków bluesa.

Jak odkryłeś dla siebie bluesa?

Pierwszy kontakt z bluesem miałem dzięki bratu. To on wciągał mnie w to wszystko. W tym czasie, prawie 18 lat temu, mieliśmy tu program radiowy na szczeblu państwowym, w którym grali tylko bluesa. Nazywał się Tren 3 i prowadził go Jorge Munoz. To była moja szkoła. Później doszły płyty, które powoli zdobywałem. Raz zasmakowałem bluesa i już nie było odwrotu!

Czy blues był popularny w Hiszpanii? U Ciebie w domu?

W moim domu nie słuchało się bluesa. Miałem w rodzinie wielkich miłośników muzyki, zwłaszcza ze strony matki, ale nie interesowała ich czarna muzyka. Tak się składa, że w połowie lat 90-tych mieliśmy wielkich muzyków bluesowych tu w Hiszpanii a zwłaszcza w Barcelonie. Ludzie tacy jak Big Mama Montse, Amadeu Casas, Dani Nel.lo, August Tharrats to tylko niektórzy z wielkich bluesowych gwiazd, które do dziś można usłyszeć na barcelońskich scenach i z którymi miałem lub mam szczęście współpracować. To oni przywieźli bluesa do Katalonii i uczynili go wielkim.

Większość facetów chce grać na gitarze i czarować panienki, a ty wybrałeś niepozorną harmonijkę – dlaczego?

Jeśli ktoś sądzi, że grając na harmonijce nie można podrywać dziewczyn, znaczy to, że nie gra wystarczająco dobrze! Hahaha! Nie było żadnego specjalnego powodu, dla którego wybrałem harmonijkę. Była to miłość od pierwszego spojrzenia. Zazwyczaj, gdy ma się 13 – 14 lat, spędza się całe dnie grając w piłkę na ulicy. Ja zacząłem grać na harmonijce i nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Najpierw było to zabawa. Potem uzależniłem się i nie mogę już bez niej żyć.

Kogo wymienisz wśród swoich mistrzów instrumentu?

Będę mało oryginalny, ponieważ lubię klasyków takich jak James Cotton, Junior Wells, Sonny Terry, Little Walter, Big Walter Horton, Peg Leg Sam, Jazz Gillum, Deford Bailey. Wśród muzyków bardziej współczesnych moimi mistrzami są Kim Wilson, Jerry Portnoy, Mark Hummel, Joe Filisko, Rod Piazza, Gary Primich czy William Clarke, który odszedł od nas kilka lat temu. Lista jest bardzo długa. Mamy wielkie szczęście, że obecnie jest do wszystkiego taki szybki i bezpośredni dostęp. Choć ma to również i złe strony.

A jakich innych harmonijkarzy z Hiszpanii poleciłbyś polskim fanom?

Mamy mistrzów harmonijki również tu w Hiszpanii . Niektórzy grają już długie lata np. Naco Goni (Madryt), Mingo Balaguer (Sewilla) lub Victor Uris (Mallorca). To oni rozpropagowali ten instrument. Joan Pau Cumellas też jest jednym z lepszych. Pamiętam też, że kiedy był młodszy, chodziłem na koncerty Lluísa Coloma do Harlem Jazz Club, jednego z najważniejszych klubów w centrum Barcelony. Siedziałem na podłodze przed sceną całkowicie oniemiały. Ale jest wielu innych godnych polecenia: Danny Boy (Valencia), David Garcia (Madryt) lub Txus Blues (Barcelona) .

Co trzeba zrobić, żeby zostać docenionym przez firmę Hohner – jednego z największych producentów harmonijek na świecie?

Muszę przyznać, że nie było to łatwe. Hohner mnie sponsoruje tylko od kilku lat. Ale ja zawsze używałem ich instrumentów. Według mnie są najlepsze, jeśli chcesz grać bluesa.

Od zawsze grasz z bratem?

Tak, od zawsze dajemy razem czadu. To najbardziej stabilna formacja, jaką miałem. Grałem z wieloma świetnymi muzykami krajowymi i z zagranicy. Teraz jestem członkiem zespołu Big Mamy Montse. Gram tam nie tylko na harmonijce ale także na pianinie i hammondzie. Daje mi to nowe możliwości. Oprócz tego współpracuję z saksofonistą Big Dani Pérezem i z zespołem jazzowo-soulowym Vermouth Time.

Czy praca z najbliższą rodziną nie stresuje?

Ma swoje dobre i złe strony. Fakt, że nasze duo funkcjonuje to nie tylko kwestia pokrewieństwa, Pere “Santos” Puertas jest wielkim muzykiem i wokalistą to znacznie obniża stres! Zarówno dobrą jak i złą stroną jest to, że możemy sobie powiedzieć absolutnie wszystko, nawet to najgorsze. I zawsze się później dogadujemy.

Nigdy się nie kłócicie?

Oczywiście, że się kłócimy.

Czy macie jakiś ulubiony sposób pracy, komponowania?

Mimo, że mamy wspólny styl i wspólnych muzyków, w momencie tworzenia jesteśmy bardzo różni. Dla mnie napisanie tekstu jest o wiele trudniejsze niż skomponowanie muzyki. Staramy się nie oddalać się zbytnio od tego, co najbardziej lubimy, czyli country blues takich muzyków jak Sonny Terry i Brownie McGhee. To nasze największe inspiracje.

Wróćmy do Memphis – kto was wysłał w tę podróż i czy ktoś pomógł wam pokryć koszty podróży?

Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim ludziom, którzy pomogli nam finansowo. W momencie, kiedy Blues Foundation zaprosiła nas do udziału nie mieliśmy żadnych środków. Stowarzyszenie Bluesa z Barcelony pomogło nam na szczeblu instytucjonalnym. Ponieważ możesz brać udział w konkursie tylko, jeśli reprezentuje cię jakaś fundacja lub stowarzyszenie. Jeśli chodzi o koszta, to ponieśliśmy je sami. Mieliśmy też wiele datków we strony naszych fanów. Teraz przygotowujemy DVD z naszej wyprawy do Memphis, aby podarować je każdej osobie, która pomogła nam w naszej wyprawie na International Blues Challenge. Chciałbym wspomnieć Mauri, mojego dobrego przyjaciela, który pojechał z nami do Memphis, w sposób całkowicie bezinteresowny i to on nagrał dokument z całej podróży.

Jak oceniasz poziom tegorocznego konkursu, może ktoś wpadł wam oko, kto nie dostał nagrody, ale też na nią zasługiwał?

To było niezapomniane wydarzenie. Wcześniej mieliśmy wątpliwości ale szybko się nam rozwiały. Trzy lata temu wybrali nas do reprezentowania Hiszpanii na European Blues Challenge w Berlinie. Było to niezwykłe doświadczenie. International Blues Challenge w Memphis ma o wiele wyższy poziom artystyczny i lepszą infrastrukturę. Robią to od wielu lat. To swego rodzaju targi bluesa, gdzie fani, muzycy, producenci i dyrektorzy festiwali obserwują cię przez cały tydzień.

Jeśli chodzi o poziom artystyczny, to byli też świetni muzycy, którzy o dziwo nie pojawili się w finale np. Orpheum Theatre, Ben Powell z Blues San Diego Blues Society, z którym miałem okazję grać kilka tygodni wcześniej, czy Erin Harpe z Massachusetts.

Czy taka światowa nagroda poprawi waszą sytuację w Hiszpanii?

Trudnej sytuacji ekonomicznej, w jakiej znajduje się obecnie Hiszpania, nie jest w stanie poprawić żadna nagroda. Zwłaszcza na scenie bluesowej. Pomoże nam otworzyć nowe drzwi przede wszystkim za granicą, dzięki ludziom takim jak ty, którzy interesują się naszą pracą. Nagroda pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku.

Nagrywacie od 10 lat, czy teraz łatwiej będzie wydać coś nowego?

Nasz ostatni album z roku 2011 ze względu na European Blues Challenge nosi tytuł “Gettin’ Outta Town”. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że przy produkcji pomógł nam Mike Mariconda. Wcześniejszy album 'Walk On' (2007) także wydaliśmy sami. Jest to mieszanka utworów na zespół i duo. Nasz pierwszy album “Living with the blues” (2000) wydało baskijskie studio Gaztelupeko Hotsak.

Teraz bardzo byśmy chcieli nagrać na kolejnej płycie naszą muzykę z ostatnich dwóch lat, nasze własne kompozycje i kilka klasyków, z którymi nie potrafimy się rozstać. Mam nadzieję, że uda nam się to osiągnąć do końca roku i będziemy mogli zaprezentować ten materiał, gdziekolwiek będą chcieli go słuchać.

Dziękuję bardzo za rozmowę i mam nadzieję, że kiedyś odwiedzę wasz kraj! Bluesowe pozdrowienia!