Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Eliza Sicińska: Jestem dosyć uparta, kiedy jestem do czegoś mocno przekonana.

Hot Tamales Trio zagrali świetny koncert na festiwalu Jesień z Bluesem 2016 w Białymstoku. Na początku 2017 roku Internauci wybrali płytę „Hot Tamales Trio” płytą roku 2016.

bluesonline.pl: Skąd wziął się pomysł akurat na taki dość ograniczony skład?

Eliza Sicińska, Hot Tamales Trio: Odkąd poznaliśmy się z Kamilem zaczęliśmy razem grać w duecie, niezobowiązująco, akustycznie. Mieliśmy na koncie jeden wspólny koncert w Częstochowie i brak specjalnych planów na muzyczną przyszłość. Nie zastanawialiśmy się specjalnie nad składem zespołu, który powstał tak naprawdę, kiedy dołączył do nas Łukasz. Teraz gra z nami Piotr i zobaczymy co się wydarzy. Myślę, że stajemy się coraz bardziej otwarci na zmiany i eksperymenty.

Kiedy postanowiliście przybrać nazwę i zacząć coś wspólnie tworzyć?

Kolejność była taka: wspólna twórczość, potem decyzja, co do nazwy. Nazwę wybraliśmy, kiedy właściwie mieliśmy już repertuar koncertowy, jeszcze na jakiś czas przed pierwszym koncertem. Kilka własnych utworów, wspólnie napisanych i zaaranżowanych i (jeszcze wtedy) większość coverów. Jednym z coverów był utwór They’re Red Hot Roberta Johnsona, który nazywaliśmy, bo tak łatwiej, Hot Tamales. I tak zostało.

Czym jest dla Ciebie śpiewanie?

W domu, dla samej siebie, jest wyładowaniem emocji, uzewnętrznieniem tego, co we mnie siedzi, odzwierciedleniem mojego wnętrza w słowach, których może nie powiedziałabym inaczej. Tak samo jest, gdy śpiewam publicznie, ale wtedy to ekshibicjonizm, którym, kiedy zaczynałam doświadczenia ze sceną, bardzo się stresowałam. Dzisiaj ciągle są emocje, może nawet trema, ale to zawsze są pozytywne uczucia. Jestem więc taką szczęśliwą ekshibicjonistką. Śpiewanie pozwoliło mi się zmierzyć samej ze sobą, poznać siebie i otworzyć głowę. Stało się częścią mojej tożsamości.

Kiedy się zaczyna, zawsze ktoś stanowi wzór, inspirację. Kim były Twoje idolki?

Obudzona w środku nocy, zawsze bez zastanowienia powiem: Ella Fitzgerald, Billie Holiday, Dolores O’Riordan. To były pierwsze głosy, które mnie tak absolutnie zachwyciły i które jako nastolatka próbowałam naśladować. Już później, ale też jedną z najważniejszych, była Tracy Chapman.

W domu słuchało się takiej muzyki?

Zupełnie nie, odkryłam ją sama. W domu miałam dwa muzyczne bieguny w postaci moich rodziców; tata kochał metal, mocniejsze brzmienia, od Metallicy przez Offspringa po Depeche Mode, czy Massive Attack, mama z kolei wolała lżejsze rzeczy, pop itd. Ale miłość do muzyki, chociaż nie koniecznie zawsze takiej samej, mam na pewno po tacie. Czasem, kiedy wracam do domu, potrafimy godzinami słuchać muzyki i wymieniać się naszymi najukochańszymi kawałkami, nucić do jednych i wzruszać się innymi. To jest dla mnie bardzo piękne i najważniejsze w muzyce. Jest nośnikiem emocji i mostem więzi między ludźmi.

Hot Tamales Trio trafili na festiwale bluesowe – to był świadomy wybór?

Jeśli świadomy to osób, które nas na te festiwale zakwalifikowały. My nigdy nie mogliśmy wiedzieć, co się wydarzy. Jeśli pojawia się szansa, trzeba z niej skorzystać.

Nie sądzicie, że zamykanie się w kręgu bluesa, szczególnie polskiego, mocno ogranicza?

Na pewno tak, dlatego nie mamy zamiaru nigdzie się zamykać (śmiech). Osobiście jestem ogromnie szczęśliwa i wdzięczna, że to środowisko nas tak ciepło przyjęło, że poznaliśmy tak wielu cudownych artystów, z którymi możemy się rozwijać i z których brać przykład. Że dano nam szansę, żeby się wykazać. Co przyniesie przyszłość, zobaczymy, ale zawsze należy pamiętać, skąd się pochodzi i kto pomógł nam się wspiąć wysoko. Wierzę, że sukcesu nie osiąga się samotnie.

Piszesz teksty po angielsku – dlaczego?

Jest po prostu łatwiej. Kiedyś, dawno już, pisałam po polsku, a potem przyzwyczaiłam się angielskiego. Teraz tak jest łatwiej dlatego, że za angielskim mogę się trochę ukryć. Język polski to mój ojczysty język i pisanie w nim to dla mnie totalne obnażenie siebie. Długo po prostu nie byłam na to gotowa, ale teraz zaczynam pisać po polsku i myślę, że na następnej płycie znajdą się już polskie kawałki.

Chcąc nie chcąc – jesteś twarzą zespołu – a czy także szefową?

Nie ma w naszych szeregach miejsca na szefostwo, jest nas po prostu za mało! Wszyscy jesteśmy na tyle ogarnięci, że nie potrzeba kogoś, kto będzie resztę ustawiał do pionu (śmiech). Każde z nas ma swoje zadania, a wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie.

Faceci grają, jak im każesz, czy to Ty musisz śpiewać do ich nut?

Czasem mają ze mną ciężko, jestem dosyć uparta, kiedy jestem do czegoś mocno przekonana. Kiedy nie czuję czegoś tak na sto procent, marudzę, żeby było tak, jak chcę! Ale też zawsze staram się, żeby każdy w zespole był w zgodzie ze sobą i był przekonany do tego, co razem robimy. Myślę, że to jest konieczne, żeby zespół funkcjonował najlepiej, jak się da i wkładał w to całe serducho. Ale – siłą rzeczy – śpiewam, jak mi zagrają!(śmiech) Mam wielkie szczęście, wszyscy mamy, że obraliśmy ten sam kierunek i świetnie się dogadujemy.

Wydaje się, że szybko odkryliście iż blues, szczególnie w Polsce, to po części ślepa uliczka….

W pewnym stopniu tak. Ale kocham tę uliczkę! (śmiech)

Na waszej płycie raczej słychać zachodni folk niż bluesową klasykę – tak wam w duszach gra?

Zdecydowanie tak. Kamil, kiedy zaczynaliśmy jeszcze we dwójkę, bardzo inspirował się Dylanem, graliśmy jego utwory. Ja jestem głęboko zakochana w folku amerykańskim, chociaż to blues ma u mnie palmę pierwszeństwa, ale właśnie taki country blues. Łukasz inspiruje się wszelaką muzyką, w dużej mierze ludową, z całego świata. Także Piotrek lubi rdzenne granie. Wszyscy kochamy klasycznego bluesa, chociaż chyba rzeczywiście najmocniej czerpiemy z folkowych korzeni.

Wasz występ na Jesieni z Bluesem 2016 był chyba zaskakujący dla was samych – nie wiedzieliście, że macie grać nieco dłużej?

Mieliśmy set-listę przeznaczoną na taki czas, jaki mieliśmy (mieć) w Białymstoku, zawsze się sprawdzała. Już do końca nie pamiętam, co się stało, ale chyba nie czuliśmy się nigdy wcześniej tak pożądani! Swoją drogą, publiczność podczas tego festiwalu wspominam jako jedną z najfajniejszych, najbardziej zaangażowanych i radosnych! Nie potrafię wyrazić, jaka to była przyjemność grać na Jesieni z Bluesem! Piękny festiwal dla świadomych, kochających muzykę ludzi. Oczywiście mogłabym to powiedzieć o jeszcze kilku polskich bluesowych festiwalach, niemniej ten na pewno się wyróżnia.

Często zdarza się powtarzanie repertuaru na koncertach?

Jak najbardziej, nasz repertuar nie jest jeszcze na tyle bogaty, żebyśmy mogli go znacząco zmieniać z koncertu na koncert. Ale za jakieś 20 lat? Będziemy zmieniać piosenki, jak rękawiczki!

Czy po wydaniu płyty, ogłoszeniu że będziecie reprezentować Polskę na European Blues Challenge dostaliście więcej propozycji grania?

Tak, zostaliśmy zaproszeni na kilka festiwali, więcej się o nas pisze. Na pewno nam to pomogło.

Spodziewaliście się, że internauci wybiorą „Hot Tamales Trio” płytą roku 2016?

Nie mogę mówić za chłopaków, ale dla mnie to było naprawdę duże zaskoczenie. Oczywiście uwielbiam takie niespodzianki! Ale byłam zaskoczona, szczególnie ze względu na to, że mieliśmy z kim konkurować, jak na przykład z płytą Siedem Hard Timesów, którą osobiście posiadam i jestem oczarowana. To tylko przykład, ale dlatego tym bardziej to ważne dla nas wyróżnienie.

Czego mogą się spodziewać w 2017 roku?

Nie mam pojęcia! Jestem pewna tylko tego, że będzie ciekawie i dużo będzie się działo. Dopiero się rozkręcamy!

Zobacz zdjęcia Hot Tamales Trio: 

Jesień z Bluesem 2016