SZTOF – Najważniejsze rzeczy

SZTOF debiutuje płytą „Najważniejsze rzeczy”. To solidne, blues rockowe granie z polskimi tekstami.

Zespół zdecydowanie stawia na wspólne granie, tak zwany przekaz oddając w ręce kobiety – wszystkie teksty na płytę podpisała Anna Krol, chyba że za tym pseudonimem kryje się pewien bardzo znany muzyk bluesowy. Skąd taki trop? Otóż w tytułowym utworze pojawia się świetna partia harmonijki ustnej Sławka Wierzcholskiego. Owe „Najważniejsze rzeczy” to blues rockowa ballada podpisana przez… Ewę Miler. Niebezpieczne kobiety?

SZTOF do promocji wybrał piosenkę „Stary rock’n’roll” – jaki tytuł, takie granie. Gadające gitary, bardzo dobry głos Jakuba Zajączkowskiego – mocny, męski, z pazurem. Organizatorzy zlotów motocyklowych – bierzcie ten zespół na widelec.

„Nadzieja” to piosenka, przy której wszyscy wyciągną swoje Zippo i przytulą swoje dziewczyny w ramoneskach. Tekst opowiada o miejskim romantyku, a dograne chórki i muzyka Bartosza Żygadły pozwalają przypuszczać, że utwór ma szansę trafić na anteny nielicznych rockowych stacji radiowych.

Na porządnym riffie oparty jest utwór „Kasa się nie liczy”. Jest w nim trochę funku, jest jeden zaskakujący akord i dość standardowy refren. Za to produkcja zaskakuje. W tle słychać i klawisze i harmonijkę, a i zarówno Bartosz Żygadło jak i Łukasz Piotrowski – gitarzyści grupy i, jak o sobie piszą, założyciele zespołu, wymieniają się solówkami. Wydaje się, ze na koncertach panowie będą mieli trochę do pogrania.

I właśnie gitarzysta Łukasz Piotrowski podpisał się pod akordami do „Bez symetrii”. Akustyczna gitara, ciekawy i bezpieczny bridge z gadającą gitarą solową – wszystko to brzmi bardzo dobrze. Jakub Zajączkowski daje z siebie wszystko, a realizator w studiu dograł delikatne chórki. Aranżacyjnych ciekawostek i niespodzianek jest zresztą więcej. Gdyby tylko nie pogmatwany tekst… Trudno zgadnąć, kto jest bohaterem piosenki, trudno więc i identyfikować się z wokalistą. Radiowcy – nadstawcie ucha – ta piosenka świetnie brzmi!

Rock and rollowy „Tylko Ona” znów ozdabia partia harmonijki – trudno szukać w opisie autora tych nut, ale skojarzenie nasuwa się samo. A zespół je potwierdza. 

„Niemożliwe” to paradoksalnie pierwszy utwór bliższy bluesowi niż rockowi, mimo elektrycznych brzmień. I znów świetna aranżacja i nie bluesowy, ale niezwykle chwytliwy refren. SZTOF ma pomysł na solidne granie i ewidentnie chce wychodzić poza bluesowy kanon choć w tym utworze – nawet tekstowo jest blisko. Tylko dlaczego mamy łamać sobie język powtarzając z Zajączkowskim na przykład frazę „jednak na przekór faktom dobrze czasem powiedzieć”. Wokalista bez problemu daje sobie z nią radę, ale wywołani do tablicy uczestnicy zlotu – no, nie bardzo to słyszymy.

Silnie osadzony w rock bluesie jest „Banalny zwrot”, a że słychać i słynny efekt wah wah można powiedzieć, że i gdzieś nad tą piosenką unosi się i duch Jimi Hendrixa. Tak, SZTOF ma bardzo szeroki wachlarz pomysłów na granie i potrafi wykorzystać do nich i struny i naciągi bębnów, nie wspominając o strunach głosowych wokalisty.

Jeśli w tytule widzimy „Dom” w ciemno można obstawiać, że to będzie ballada. Ale jaka! To bardziej jakiś stoner rock o zaskakującym aranżu. Jest miejsce na gadające gitary, na bębny o brzmieniu pękającej tamy i refren, jakim kiedyś tłumy mogła podrywać na koncertach na przykład IRA. Bartosz Żygadło ma rękę do hitów, ale czy tekst – znów szalenie przegadany sprawi, że świetnie zaaranżowany utwór porwie słuchaczy?

Finałowe „Krótkie życie” może się kojarzyć na przykład z „Wanted Dead or Alive” Bon Jovi. A zatem – panowie harleyowcy – to będzie wyjątkowa ozdoba waszych zlotów. Z czadem, energią, potęgą gitar i bębnów.

SZTOF ma w sobie mnóstwo bluesowych korzeni, ale stara się wyjść nie tylko poza bluesa, ale i blues rocka. Bo umie i potrafi grać. Ma pomysły na aranżacje i różnorodne kompozycje. Warto zobaczyć zespół na koncercie – czy przekona do siebie słuchaczy?