Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Curtis Salgado played in Poland at Jimiway Blues Festival

Wywiad bluesonline.pl  Curtis Salgado podobno zanspirował Johna Belushi do stworzenia filmu „Blues Brothers”. Podczas Jimiway Blues Festival długo opowiadał o swojej wieloletniej karierze.

bluesonline.pl: Curtis, czy to prawda, że Twoim pierwszym instrumentem była harmonijka?

Curtis Salgado: Nie, była to gitara ! Właściwie to najpierw zacząłem śpiewać, a po gitarę sięgnąłem kiedy miałem 13. Później matka kupiła mi „Blues Harmonica Book” napisaną przez Tony 'Little Sun' Glovera, to był gość z otoczenia Boba Dylana. Później moja siostra i mój starszy brat zaczęli słuchać bluesa. Moja siostra sprezentowała mi nawet album „Hate to See You Go” Little Waltera. To było naprawdę coś!

Słyszałem, że występowałeś na scenie już jako młody 16-letni chłopak…

Tak.

To w sumie bardzo młody wiek, czy to właśnie spowodowało, że stałeś się silniejszy w latach późniejszych?

Na pewno, w pewien sposób tak. Dzisiaj to moja pasja! Zresztą, moja rodzina, matka, ojciec bardzo mnie w tym wspierają, chociaż oni kochają jazz – Counta Basiego, Benniego Goodmana, Big Spidera, Pete Johnsona itd. Bardzo lubią też boogie woogie.

 

Little Walter zainspirował Cię, kiedy byłeś młodym chłopakiem, później duży wpływ wywarł na Ciebie Robert Cray. Powiedz, czy jesteście bliskimi przyjaciółmi?

Tak oczywiście! Robert jest świetnym gościem! Spotkaliśmy się, kiedy oboje mieliśmy po 20 lat, jesteśmy w tym samym wieku. Dwa tygodnie temu widziałem się z nim. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi i zawsze nimi pozostaniemy. Jest ogromnie utalentowany !

W Stanach Zjednoczonych obok siebie współistnieją jak gdyby dwa światy – jeden to ten przyjazny zarówno białym , jak też i  czarnym muzykom, no i ten drugi – gdzie biali i czarni  i muzycy rywalizują ze sobą – niekoniecznie w tym dobrym sensie. Jak to było z Tobą i Robertem Crayem – on jest czarny, Ty biały…

My nigdy nie braliśmy tego pod uwagę, ani też nie zastanawialiśmy się nad tym, praktycznie w ogóle nie wgłębialiśmy się w tematy rasowe, nigdy! Tu też jest przecież tylu czarnych muzyków, a oni są moimi dobrymi przyjaciółmi! Między nami nigdy nie ma żadnej konkurencji, rywalizacji, czy też wyścigu!

Zarówno Ty, jak i Robert nie gracie takiego idealnie czystego bluesa, mieszacie go z dosyć dużą porcją soulu…

Ale przecież wszystko jest tym samym – blues, muzyka, rhythm and blues, soul, funk… Można to nazywać właściwie jak się chce, to jest wszystko to samo i pochodzi prosto z serca, z duszy. Właściwie w każdym rodzaju muzyki jest sporo bluesa. A wiesz, że nawet w muzyce Beethovena można odnaleźć ślady bluesa? Blues jest to po prostu feeling, a przeróżne kategorie muzyczne stworzone zostały jedynie po to, aby je sprzedać, nazywając je za każdym razem inaczej.

Podobno zorganizowałeś swój festiwal bluesowy. Jak Ci się wydaje, jak ważne jest organizowanie takich festiwali, które promowałyby bluesa?

Bardzo, bardzo ważne! Naprawdę. Dlatego właśnie jestem tutaj.  Zawsze chciałem przyjechać do Polski! Ludzie tutaj mają tyle pasji i uwielbienia dla muzyki, dla bluesa. Być tutaj to dla mnie naprawdę wielki zaszczyt, sam w to nie wierzę, że tak się stało!

 

A powiedz nam, jak spotkałeś Johna Belushi?

Grałem w zespole „The Nighthawks”, Robert Cray grał z nami, mieliśmy wspólny koncert. Kiedy byłem na scenie, podszedł do mnie facet i mówi: „Hej Belushi chce cię poznać”. Nie miałem pojęcia kto to jest! A ponieważ gramy przeważnie w soboty, nie mam czasu na oglądanie sobotnich filmów, czy programów w telewizji. Robert miał rolę w jakimś filmie i znał go, ja zupełnie. Kiedy ten facet powiedział mi, że Belushi chce się ze mną spotkać, po prostu go wygoniłem, powiedziałem, że jestem w połowie występu i żeby po prostu spadał. Po występie zszedłem ze sceny i tam czekał już na mnie Belushi. Zapytałem o co chodzi, a on mi na to, że bardzo mu się podoba moja muzyka i przypominam mu kogoś, kogo bardzo lubi. Powiedział mi też, że prowadzi taki show Saturday Night Live i wystąpi tam m.in. Ray Charles! Powiedziałem wtedy: „Co??? Ray Charles???” Wtedy on mi na to, że to właściwie Ray będzie gospodarzem i muzycznym przewodnikiem tego wieczoru! Po tej rozmowie, poszliśmy razem na górę, zapaliliśmy sobie, tak to się zaczęło, ale to bardzo długa historia!

Czy to prawda, że wpłynąłeś na niego, żeby zrobił film „Blues Brothers”?

Nie. Zapewne byłem dla niego jakąś inspiracją, ale nie miałem pojęcia, czy on to jakoś wykorzysta i czy cokolwiek z tego powstanie. On sam jeszcze wtedy tego nie wiedział!

O tym filmie mówi się, że zainspirował mnóstwo ludzi do grania bluesa…

Być może tak, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Istnieje odrębny zespół „The Blues Brothers”. Oczywiście, byłem inspiracją Johna Belushi, ale nie tkwiłem w tym nigdy.

Ok., wróćmy do czasów obecnych, Twoja najnowsza płyta – to doskonały mix soulu i bluesa. Co spowodowało, że wybrałeś akurat te utwory na ten album? Tylko część z nich to Twoje kompozycje…

Są tam utwory, które zawsze chciałem zagrać… Chciałbym zrobić album bardziej taneczny, taki bardziej starodawny, o podłożu soulowym, bardzo chciałbym coś takiego nagrać.

 

Przyglądając się tekstowi jednego z Twoich utworów – można zadać sobie pytanie: Co jest ważniejsze w życiu – kobiety, czy może blues?

To się ze sobą łączy, kiedy masz kobietę, masz i bluesa , no i odwrotnie! Nie wiem, co jest ważniejsze. To jest trochę jak pytanie – co było pierwsze: jajko, czy kura. Kiedy kochasz kobietę, ona daje Ci bluesa… Najpierw jest człowiek, a dopiero później emocje, czyli blues.

Czy to prawda, że chłopcy chcą bardziej zostać muzykami niż dziewczęta?

Trudno powiedzieć, ja raczej obracałem się w środowisku męskich muzyków, ale na pewno jest wiele kobiet, które są doskonałymi muzykami.

Po tych wszystkich latach koncertów, kiedy tak stoisz przed publicznością, co czujesz?

To jest jak najlepsza terapia, czujesz się wtedy sobą, jesteś szczęśliwy, to jest jak najlepsze lekarstwo, po prostu.

Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu Curtisa Salgado podczas Jimiway Blues Festival w 2013 roku: Curtis Salgado in Poland