Al Miller to harmonijkarz, wokalista i kompozytor, który startował w czasach debiutów Paula Butterfielda, Charlie Musselwhite czy Mike Bloomfielda. Pod koniec 2012 roku ukazała się płyta „In Between Time”, na której gościnnie grają gitarzyści: John Primer, Dave Specter i Billy Flynn.

Krążek rozpoczyna ogniste boogie „Rockin' All Day”. Na gitarze w stylu lat 50. bryluje Billy Flynn, a sam Miller lekko brudnym dźwiękiem wygrywa nie mniej smaczne solo. Bardziej koncentruje się na graniu riffów, niż pokazywaniu wirtuozerskich sztuczek, ale to idealnie odpowiada konwencji utworu.

W „Need You So Bad” rolę leadera przejmuje Jon Primer. To on śpiewa i gra solo na gitarze w standardzie BB Kinga. Ale z gitarą dołącza również Dave Specter i mamy z pietyzmem zagrany cover samego Króla. Bez harmonijki!

Fraza elektrycznego pianina dominuje w aranżacji „My Baby Walked Out” Johnny Younga. Bębniarz tym razem traktuje werbel miotełkami, a Miller wtóruje im swoją harmonijką. Są też współbrzmienia gitary solowej z harmonijką – po prostu kwintesencja bluesa, którą kończy świetne solo Millera – zwraca się wprost do słuchaczy.

„Old Friends” może irytować nieco tanecznym rytmem bliskim latynoskim dancingom. Ale skoro płyta utrzymana jest w konwencji bliższej latom 50. niż XXI wiekowi – trzeba to znieść, szczególnie, że Miller śpiewa z pasją, a Dave Specter z pogłosem brzmi bardzo stylowo. No i tym razem to harmonijka, z nieco silniejszym przesterem, gra główną rolę.

„In Between Time”, autorka kompozycja Millera to jeden z najsmaczniejszych momentów płyty. Umiarkowane tempo, nieco mroczny klimat i niemal prymitywne zagrywki techniką slide budują niepowtarzalny nastrój osaczenia. Rozdzierające solo harmonijki dopełnia brzmienie tego bluesa. Nic dziwnego, że to również tytułowy utwór całej płyty.

„I Got It” to kolejny cover Younga. Fajny shuffle, z gitarą Billy Flynna i przede wszystkim wirtuozersko potraktowaną harmonijką dowodzi i potęgi chicagowskiego bluesa i maestrii lidera. Świetny, instrumentalny przebój.

W czasach poprawności politycznej „Dead Presidents” Willie Nixona mogą budzić mieszane uczucia. Ale skoro sam Steven Spielberg nakręcił właśnie „Lincolna” – wiadomo, że chodzi o kasę. A za tę piosenkę, zagraną z świetną sekcją dętą i pysznie okraszoną harmonijką warto zapłacić w jakimś iTunes. Poprawia humor na cały dzień.

„A Better Day” to rozpędzony swingujący autorski utwór Millera. Opowiada oczywiście o Chicago, ma genialne partie gitar Flynna i Spectera i podobnie jak prezydenci z banknotów, dostarcza mnóstwa pozytywnej energii.

„Tighten' Up On It” to klasyczny chicagowski blues, który wyszedł także spod kapelusza Johnny Younga. Idealnie kołysze, a Al. Miller gra na harmonijce następne przemyślane solo – dokładnie tyle dźwięków, ile potrzeba.

Niezwykle długa wersja „1839” Elmore Jamesa to przede wszystkim popis Johna Primera. To oprócz stylowego śpiewu i gitary także pianistyczna sztuka Kena Sajdaka, z szczyptą harmonijki lidera.

I oto zespół rusza do ognistego boogie autorstwa Billy Flynna. W „Billy’s Boogie”, kolejnym instrumentalnym utworze na krążku, nie brak rzecz jasna popisowej solówki na harmonijce. Niby wszystko to oczywiste, ale nie każdy tak zagra, o nie.

„Make It All Right” to jeszcze inna konwencja realizacji nagrania. Znó przejmująca harmonijka jest nieco ukryta, a realizator postawił na pulsację basu i rytm hi-hatu. I trafił w dziesiątkę.

Al Miller Chicago Blues Band sięgają po kompozycję Percy Mayfielda “Bachelor Blues”. Świetna interpretacja wokalna, do tego harmonijka I organy w podkładzie budują nastrój odpowiedni dla opowieści, jakby nie było, o upadku.

Wiadomo, po upadkach są i wzloty. Zespół podrywa z foteli grając „If You Don't Want Me” Eddie Taylora. Rewelacyjnie brzmiące pianino, swingująca sekcja rytmiczna i wyczuwalna radość z muzykowania czynią tę piosenkę jednym z najżywszych punktów płyty.

Dobrego bluesmana może inspirować wszystko, ale kiedy spojrzy na wielkie jezioro Michigan – po prostu musi powstać idealny blues. I taki jest autorski „Lake Michigan Waters”. W wolnym tempie, pełen autentycznej pasji i miłości do Chicago i okolic. Szkoda, że polskich fanów wciąż obowiązują upokarzające wizy.

„Lawhorn Special” to następny instrumentalny killer, tym razem dający szansę na wysmalenie się pianiście, ale i Miller nie odpuszcza tu sobie ani jednej nuty. Za to Specter i Primer grają dużo bardziej współczesne solówki, niż we wcześniejszych utworach.

Płytę kończy kompozycja Millera „Blizzard”. Nieco odstaje od klimatu płyty, bo można w niej się dopatrzyć nawet hendrixowskiego sposobu komponowania. Jest w niej mnóstwo luzu i sporo rocka lat 60. I opowieść o tym, jak blues zainfekował Chicago.

 Al. Miller zgodnie z nazwą jego zespołu pielęgnuje chicagowskiego bluesa, ale nie zamyka się w ciasnych ramach. A „Blizzard” wręcz dowodzi, że ma w sobie mnóstwo rockowego ognia. Mimo wszystko „In Between Time” to klasyczna bluesowa płyta.