Antoni Krupa, muzyk, radiowiec i jedna z barwniejszych legend Krakowa wreszcie nagrał swój autorski album dwa lata temu. Po dramatycznych wydarzeniach ostatnich miesięcy zmienił ukłąd krążka, tytuł, a płytę wydało jego macierzyste Radio Kraków.

Krążek rozpoczyna osobiste wspomnienie: „miałaś być małą słodką hipiską… lecz zmieniłaś krainę rozkoszy, Bóg Cię zabrał do siebie, teraz tam rozwiane Twe włosy”. Gitara, harmonijka i charakterystyczny głos Antoniego.

Dalej Krupa, wszak nie najmłodszy, działa podług reguły starego mistrza Hitchcocka. Zaczyna od muzycznego trzęsienia ziemi. Jazzującego bluesa autorstwa Śmietany otwierają króciutkie frazy trąbki Tomasza Kudyka. Oczywiście w klimacie wielkiego Milesa. Bo przecież były czasy, że hipisi oprócz wąchania kleju i sporządzania makiwary słuchali i jazzu. A któż może to pamiętać lepiej niż Krupa, sam przez kilka lat grający w Jazz Band Ball Orchestra. A i trębacz to przecież syn Jana, do tej pory dmącego w trąbkę w JBBO. No i w końcu Mr Krupa zaczyna melorecytować. Wspomina Londyn, hipisów, gra na harmonijce, opowiada niezwykłe historię i czuć, że lubi kobiety nie tylko w chórkach. Zresztą w tym nagraniu towarzyszy mu imponująca czereda. A frazy harmonijki momentami przypominają melodię... „Summertime”. Imponujący początek i Jorgos Skolios w chórkach.

Goście idą odpocząć, a Krupa zaczyna autorski „Song dla Gońki”. Prościutka harmonia i oszczędna aranżacja uwypuklają miłosne frazy. Ale mimo wszystko, utwór wypełnia dźwiękami całą przestrzeń. Śmietana zmienia gitary i elektronicznymi gadżetami ogrzewa każde słowo.

„Nie zaznasz szczęścia” zaczynają riffy, które Śmietana wykorzystywał jeszcze w czasach początków Extra Ball, ale tu mają wyraźny posmak stylowego bluesa. A Krupa spogląda prosto w serce. Stefan Błaszczyński tym razem gra na kongach, a Śmietana do gry slidem wykorzystuje swojego stratocastera. Prosto i bardzo bluesowo, ale już w soló wce pozwala sobie na jazzujące frazy. I o to chodzi.

„Przepraszam” mówi Krupa i komponuje bluesa. Prostymi, właśnie bluesowymi słowami, opowiada o uczuciach. Ascetyczny utwór oparty o skromny pochód basowy i ciemną barwę stratocastera kończy niemal tchnienie fletu.

Czas na tytułowy dwa lata temu „Ostatni blues”. Panowie wyciągają swoje zabytkowe instrumenty. Krupa gra intro na epiphone z 1974 roku, a Śmietana na gretchu z 1967 roku. I wcale żaden z nich nie jest starym, zmęczonym bluesmanem. Przeciwnie. Unisona trąbki Kudyka i gitar Śmietany ożywiłyby każdego emeryta, nie tylko muzycznego. I ruszyłby w podróż swego życia. Do Kaliforni.

„Dziurawe kieszenie” to chyba przypadłość większości bluesmanów. Ale też i dowód, że Krupa nie zamyka się wyłącznie w bluesowym getcie. Jest w tym utworze odrobina hip hopu, scratche (!) i swing. I żeby było klasycznie - harmonijka. Trzeba przyznać, że aranżacje każdego utworu potrafią zaskoczyć. Tak jest i zaglądając do kieszeni Antoniego.

Krupa oprócz Kaliforni kocha chyba i Paryż. W końcu po II wojnie światowej wielu amerykańskich jazzmanów właśnie w stolicy Francji grało swój jazz. „Z Paryża w samotność” to piosenka oddana w dzierżawę Karolinie Cygonek. Śmietana napisał znakomitego bluesa w stylu „Nocą puka ktoś” Nalepy, ale o wiele więcej tu niezwykłych harmonii, znów dreszcze przebiegają po plecach, kiedy odzywa się flet, a i gibson Les Paul de luxe brzmi jak marzenie.

I nagle machina w nieprawdopodobny sposó b rusza z kopyta. Ale to nie „Help Me” tylko „Popatrz chmurom prosto w oczy”. Karolina Cygonek śpiewa swoim mocnym i niskim głosem, ale frazuje jak... Mira Kubasińska. Naprawdę niezwykle. I znów solo należy do flecisty. Zdecydowanie nasi bluesmani ten niezwykle ekspresyjny instrument wykorzystują za rzadko. Muzycy grający w tym utworze mogą śmiało spojrzeć w oczy nawet największej gradowej chmurze.

Czy słyszeliście kiedyś „Summertine” z gitarą hawajską? Śmietana właśnie tak rozpoczyna sławną kołysankę z „Porgy and Bess”. Krupa trochę mamrocze pierwszą zwrotkę, ale już po chwili odzywa się Cygonek. Zaczyna delikatnie, a jej frazy punktuje flet Błaszczyńskiego. A Śmietana pulsuje grając na akustycznym gibsonie. Tu solo należy do flecisty i dopiero później nieco otwiera płuca Karolina, ale nie szarżuje. Po prostu śpiewa perfekcyjnie, z wielkim szacunkiem do tradycji. A hawajska gitara wprowadza element bajecznej psychodelii.

Podstawowy materiał krążka kończy „Amela” (coda). Antoni śpiewa jesteś, bo wie i wierzy, że ludzie żyją dopóty, dopóki o nich pamiętamy.

Wśród krążkowych bonusów pojawia się z nieco innym tytułem utwór znany od teraz jako „Cały ten jazz”. Klimat kawiarnianego swingu pociąga Krupę nade wszystko. I klasyczne dźwięki epoki cool jazzu. I bardzo dobrze. Wszak Gil Evans i Miles Davis wielkimi muzykami byli. A i Śmietana swoim projektem jazzowo-hip hopowym już udowodnił, że umie znaleźć się w każdym towarzystwie. A że „Amela” to autorska płyta, dlaczegóż by Krupa nie miał swej miłości do jazzu zapisać na krążku, używając niezwykle poetyckich słów, by uhonorować wielkiego „Trane’a”?

„Another Man” to piosenka wyrecytowana krakowską angielszczyzną przy akompaniamencie harmonijki Krupy i Łukasza Wiśniewskiego. I tu dopiero słychać kunszt obydwu muzyków. Dwa małe instrumenty zastępują całą bluesową orkiestrę. Cudo.

Czas na wielki finał. Wilki wyją, a karawana musi iść dalej. Jeśli Krupa uważa siebie za starego człowieka, to ta piosenka, ta płyta dowodzi, że tacy „starzy ludzie” są potrzebni. Nie tylko w świecie bluesa. W świecie muzyki, poezji, w eterze i internecie. I nie wierzę, że podróżuje z walizką martwych snó;w. One żyją i pozwalają chodzić z podniesioną głową.

Antoni Krupa doprowadził do nagrania płyty na naszym rynku bluesowym wyjątkowej. Z genialnym Śmietaną stworzył kilkanaście opowieści, nie korzystając nawet z klasycznej perkusji. Panom nie zabrakło pomysłu na różnorodne aranżacje, a zaproszeni młodsi i starsi wokaliści i instrumentaliści grzecznie znaleźli swoje miejsce w nagraniach. I wreszcie piszemy o płycie, która jest w rzeczywistości. Radio Kraków oddało fanom bluesa wielką przysługę – dziękujemy.