Giles Robson & The Dirty Aces - Crooked Heart of Mine

Giles Robson to jeden z najgorętszych harmonijkarzy na Wyspach Brytyjskich, znany ze wspołpracy z Mudem Morganfieldem, starszym synem Muddy Watersa. Liderem The Dirty Aces jest Filip Kozłowski - polski gitarzysta grający bluesa w Wielkiej Brytanii. Wspólnie skomponowali większość materiału na krążek "Crooked Heart of Mine".

Płytę rozpoczyna dynamiczny "The Mighty Incinerator", który wpadł w ucho wybrednym DJ-om z państwowego radia BBC 2. Świetny utwór zaczyna przebojową kolekcję nowych bluesowych hitów.

 

"Swindler For You" - chicagowski blues pełen przestrzeni i znakomitych responsów harmonijki poraża swoją energią, a Kozłowski w solówce gra precyzyjnie i stylowo. Bardzo dynamicznie brzmi też sekcja rytmiczna - Ian Jennings na kontrabasie i Mike Hellier za bębnami.

"Keep On Diggin'" to następny utwór spółki Kozłowski, Robson. Tym razem The Dirty Aces postawili na rozbudowany, instrumentalny wstęp, by potem przejśc do grania bliższego stylistyce country-bluesa, z nutką beatlesowską. Bycie Brytyjczykiem wszak zobowiązuje.

W podobnym klimacie, acz wolniejszym tempie, utrzymany jest "Some Kinda King". Za to wokalnie - Giles Robson opowiada niemal jak Bob Dylan, tyle, że ciekawszym głosem. No i dopowiada frazy nieprzekombinowaną harmonijką, kiedy trzeba używając dłoni do kształtowania brzmienia.

Pięknie brmzi swingujący "Devil Led Evil". Jakby gospelowy temat, ze stosownym tekstem wręcz podrywa do tańca. I znów Robson wciela sie w role bardziej ludowego czy wędrownego śpiewaka, ale nie udaje Toma Waitsa - jest sobą. No i gra na harmonijce wielogłosowo, używając do blokowania kanałów języka.

"Stick To the Promise" rozpędza się powoli jak ruszajaca z peronu parowa lokomotywa. Gitara Kozłowskiego ma szlachetne brzmienie bliskie chicagowskim  bluesmanom z lat 50. XX wieku. Bardzo oszczednie gra sekcja rytmiczna, a to ograniczajac się do riffów, a to nabijając tempo na breaku. Mimo lekko przesterowanego celowo głosu - w produkcji jest mnóstwo przestrzeni, a solo harmonijki obejmuje najwyższe tony.

W tytułowym "Crooked Heart of Mine" harmonijka Gilesa Robsona wręcz łka i przemawia z głośników. Świetny blues w umiarkowanym tempie, z inteligentnym podkładem Kozłowskiego rzeczywiście zasługiwał na umieszczenie w nazwie krążka. Ale najważniejsza jest tu traktowana z wyraźną lubością harmonijka.

Za to "Twenty Gallons of Muddy Water" rozpędza się w znakomitym tempie. Niezwykle melodyjny riff przykuwa uwagę i po raz kolejny słychać, że panowie mają talent do łączenia klasycznych motywów z porywającą przebojowością. Tu wreszcie ma szansę zagrać nietuzinkowe solo Filip Kozłowski.

Instrumentalny "Solidor" wreszcie pozwala Robsonowi pokazać całe spektrum swoich możliwości jako harmonijkarz. Nie boi się wysokich nut, fajnie wibruje i nie nadużywa przesteru. jest w tej harmonijce pierwotna energia i pewna doza buńczuczności. taki muzyk musi przykuwac uwagę na scenie - bez dwóch zdań.

"Cooling Board" może się skojarzyć z "Come Together", ale oczywiście jest o wiele bliższe bluesowi. Celowo minimalistycznie zagrane bębny i wysunięte na pierwszy plan gitara i harmonijka atakują po uszach potwierdzając potęgę tkwiącą w dobrym bluesie. A i solówka Robsona na harmonijce nie ustępuje w niczym poprzedniej - instrumentalnej - kompozycji.

I znów wracamy wraz z "Magic Tricks" do rozswingowanego Chicago. Kontrabasista zdaje się grać solowe partie slapem, a realizator celowo wyeksponował je i wyselekcjonował z piosenki. Giles Robson nieco beznamiętnie opowiada kolejna historię, oddając partię solową swojej harmonijce. Swingujące solo zagrane dwu i trójdźwiękami prezentuje Kozłowski, z którym dialoguje wspomniany już Ian Jennings na kontrabasie.

W miniaturce "Hometown" harmonijka Robsona wręcz śpiewa wprost do ucha prostą, acz niebanalną melodyjkę z pogranicza werandy i prerii. I chyba harmonijkarze powinni włączyć tę instrumentalną perełkę do swojego żelaznego repertuaru.

Kończący krążek "Ain't Dead Yet" odróżnia się brzmieniem. Kozłowski włącza lekki przester i przybrudza brzmienie instrumentu, który brzmi niemal rockowo. Także solo Robsona jest ostre i zdecydowane. I cholernie dobre. bardzo mocny, momentami transowy utwór może zwiastować, ze następny krążek będzie zupełnie inny. No i momentami przypomina szaleństwa tria Moreland & Arbuckle.

Crooked Heart of Mine to bardzo dobra płyta, ale wydaje się, że Filip Kozłowski i Giles Robson jeszcze nie powiedzieli ostatniego sowa i dopiero zamierzaja rozwalić świat bluesa następnym krążkiem. Trzeba być czujnym, bo "Ain't Dead Yet" zapowiada, że warto.