Curtis Salgado zaczął muzykować pod koniec lat 60. XX wieku. Na Soul Shot ikona wokalistyki i harmonijki ustnej powraca do wielkiej formy po długiej chorobie. Po otrzymaniu w 2010 roku Blues Music Award for Soul Blues Artist Of The Year, nagrał płytę, która może pomóc mu zdobyć słuchaczy do tej pory do mieszanki soulu i bluesa nieprzekonanych.

"What You Gonna Do" to znakomite otwarcie płyty. Energetyczny blues-soul utrzymany w konwencji lat 60. przy znakomitej realizacji funkowego i R&B gitarzysty Marlona McClaina, perkusisty Tony Braunagela i samego Salgado. Świetne solo saksofonu, organowe tło, genialne riffy basu. Po prostu wulkan.


 

 

"Love Comfort Zone" ukazuje bardziej uczuciową twarz wokalisty. Na funkującym podkładzie gitary powoli rozwija opowieść, która wybucha świetnie zinstrumentowanym refrenem, gdzie przeplatają się riffy dęciaków z hammondami, a Salgado może pokazać, na ile sposobów potrafi interpretować jedną piosenkę. Ewidentny singiel.


 

Muzyka idzie za ciosem. "Gettin' To Know You"  George Clintona zaczyna niemniej wyborny riff dęciaków, a Salgado zaczyna snuć opowieść na poziomie, o jakim Mick Hucknall mógł tylko marzyć. Siłą piosenki jest świetna melodia i aranżacja uwypuklająca a to głos Salgado, a to wzmacniająca moc refrenu. Żeby dobić słuchaczy, po wstawkach żeńskich chórków Salgado sięga po harmonijkę i rozkręca się z frazy na frazę, po czym oddaje palme pierwszeństwa pianiście.

Nadal w tle słyszymy rytmicznie dudniące bongosy, ale kapela zwalnia tempo, odzywa się harmonijka, która wprowadza genialnie frazowaną zwrotkę piosenki "She Didn't Cut Me Loose". Tu niezwykle współcześnie wymieszano pop z funkiem, soulem i bluesową harmonią. Tak czasem gra nasz HooDoo Band. Salgado tym razem w solówce bawi się dźwiękiem harmonijki, zakrywając i odkrywając dłonią instrument i rtównie dobrze brzmi w całej skali.

Curtis Salgado to wokalista niezwykły. Zupełnie inaczej brzmi w bardziej soulowym "Nobody But You". jego głos jest jakby bardziej zduszony i bardziej dramatyczny. A oprócz rewelacyjnie napisanych partii dęciaków całość pulsuje jak najlepszy murzyński funk.    


 

I wreszcie mamy balladę tak szeroką i rozlewną jak dzielący od Stanów Europę Atlantyk. Przepiękna harmonia, mnóstwo hammondów z którymi współbrzmi fortepian i jazzująca gitara, po prostu - "Let Me Make Love To You" to prawdziwy klasyk.

"Love Man" Otisa Reddinga wybucha jak soulowa petarda z sporą dawką rock and rolla. ten Salgado jest niemożliwy - takie piosenki wychodzą mu niemal od niechcenia jak kiedyś twisty Beatlesom.

Czas na przypomnienie, że Salgado to także harmonijkarz. Funkowy "He Played His Harmonica" zaczyna się dość stereotypowo, ale kiedy odezwą się chórki, wiemy, że producenci nie dali ciała. No i skoro producentem był bębniarz - w tym utworze bębny brzmią znakomicie. Brzmienie Salgado przypomina tu ton, jakiego używa Stevie Wonder. Z powodzeniem panowie mogliby nagrać jakiś harmonijkowy pojednek.

Następny cover na tej płycie to "Baby, Let Me Take You In My Arms". I znów aranżacja oscylująca pomiędzy ciężkim funkiem, a zmysłowością soulowych, tanecznych piosenek nie pozwala usiedzieć w miejscu podczas słuchania płyty. Ai riff dęciaków z harmonijką nieźle potrafi pobudzić zmysły.

Balladę "Strung Out" nagrał kiedyś Johnny Guitar Watson. Tu brzmi jakby George Benson spotkał się Michaelem Jacksonem i podsłuchiwał, jak tworzy z Maccą "The Girl Is Mine". Po czym Salgado to wszystko podlał nieprawdopodobną soulową ekspresją i wzmocnił saksofonem. I znów - jedna z perełek tego krążka.

"A Woman Or The Blues" to religijno-gospelowa piosenka podzielona na dwie części i znów - porywająca. Jest odpowiednie pianino, call & response, chórki, a wszystko podane w naprawdę niezłym tempie i ze zmutowaną solowką harmonijki na dobicie.

"Soul Shot" to płyta potwierdzająca klasę Salgado. Dla każdego, kto lubi gdy do soulu dodaje się bluesa i  miesza z funkiem. I docenia nie tylko wyjątkowy głos, ale i aranżacyjne inkrustacje.