North Mississippi Allstars ten krążek nagrywali po śmierci Jima Dickinsona. Luther i Cody Dickinson weszli do domowego studia Zebra Ranch, gdzie wcześniej spędzili tak wiele godzin na wspólnym muzykowaniu z ojcem. I nagrali przepełnione gniewem po odejściu bliskiego dxwięki zaklęte w "Keys to the Kingdom".

Album otwiera rockujące "This A'Way". Jest w tej piosence i duch Rolling Stones z czasów Exile on Main Street i to cudne wrażenie, że muzycy w domowym studiu grają wszystko na setkę.

"Jumpercable Blues" to jeszcze bardziej porządne brzmienie z pysznym slidem i inetrpretacją wokalną lekko kojarzącą się z Bobem Dylanem. Mimo żałoby, jaka musiała stać się udziałem muzyków, reaktywowany North Mississippi Allstars dowodzi, że umie bawić się muzyką i przedstawia umiejętności Gordie Johnsona jako gitarzysty.

W kompozycji "The Meeting" o gospelowym klimacie i surowym, pełnym powietrza brzmieniu pojawia się jedna z gwiazd gatunku - Mavis Staples. Dickinsonowie wiedzą, kogo zaprosić i jak wykorzystać własną muzyczną wyobraźnię do urozmaicenia krążka.


 

 

"How I Wish My Train Would Come" to znów jakby... elektryczny Dylan. Naprawdę - dużo w muzyce North Mississippi Allstars wyśmienitych odniesień do amerykańskiego folku. Nie zasklepiają się ani w rockowej ani w southernowej skorupie bez pamięci.

Zaś "Hear the Hills" to niemal ballada, którą z powodzeniem mogliby nagrać Stonesi, ale bracia Dickinsonowie brzmią niemniej szczerze i mimo prostoty kompozycji - po prostu wspaniale. Aż chciałoby się dołączyć do nich na jakimkolwiek instrumencie.


 

"Stuck Inside of Mobile with the Memphis Blues Again" to jedyna obca kompozycja na krążku "Keys to the Kingdom" i jedyna wywoływanego tu do tablicy Boba Dylana. I wcale nie najbardziej charakterystyczna, choć pochodząca z wydanego w 1966 roku krążka "Blonde on Blonde". I tak oto przypominamy sobie, że Dylan to wciąż skarbnica nie tylko wyjątkowych tekstów, ale i znakomitych amerykańskich melodii.

Zupełnie inaczej brzmi "Let It Roll". Najbardziej bluesowe i tradycyjne w charakterze, ze świetną melodią śpiewaną unisono z gitarą slide i fantastycznym tłem. Niemal hit.

Ale to dopiero przedsmak dźwiękowego nieba. W "Ain't No Grave" ze swoją gitarą pojawia się Ry Cooder, a Luther Dickinson śpiewa, że chciałby być tak dzielny w dniu sądu ostatecznego, jak on. Piękne wspomnienie o najbliższych z porażająco szczerą muzyką.

I oto w "Ol' Cannonball" mamy stylizację na estetykę Nowego Orleanu. Do tego klarowne banjo i bardziej country'owa jak bluesowa harmonijka i głos Alvina Youngblood Harta. Werandowe arcydziełko.

Niesamowicie i rzecz jasna zupełnie inaczej brzmi "New Orleans Walkin' Dead". Jest genialny pogłos, szalona, w zupełnie innym klimacie, harmonijka Harta. I lekko opętańcza atmosfera podkreślana gitarowymi staccato. Coś w klimacie Jesus Volt?

"Ain't None O' Mine" to kolejny niezwykle mocno brzmiący utwór. Ciekawie skonstruowana jest aranżacja mieszjąca śpiewanie unisono z southernowymi riffami z nieco bardziej swobodną formą ekspresji. No i trzeba tu zwrócić uwagę na ciekawe solówki gitar.

Płytę kończy pogodne "Jellyrollin' All Over Heaven". Mamy smakowity slide wspomagający linię wokalną, solo na pianie i to co najwazniejsze - afirmację życia mimo wszelkich przeciwności losu. I z takim przesłaniem warto pozostać po wyjęciu krążka z odtwarzacza.


 

North Mississippi Allstars nie udają nikogo. Muzykują w sposób przemyslany, nie bawiąc się w jamowe rozwlekanie nagrań. Mnogość stylistyk urozmaica krążek, ale nie zamienia go w misz masz. Taka jest po prostu muzyczna Ameryka.