Tail Dragger & Bob Corritore po raz pierwszy spotkali się w chicagowskim klubie w 1976 roku, gdzie grali koncert upamiętniający zmarłego dzień wcześniej Howlin’ Wolfa. Na krążku Longtime Friends In The Blues nie brakuje odniesień do twórczości tego właśnie bluesmana.

Krążek rozpoczyna „I’m Worried” zaśpiewany przez Taila dokładnie w klimacie starego, dobrego Wolfa. Chicagowskie granie opatrzone pyszną, pulsująca non stop harmonijką Corridore to znakomita zachęta do zagłębienia się w materiał płyty.

„Sugar Mama” nieco zwalnia tempo, tym razem Dragger ma wsparcie oprócz Corritore także w Kirku Fletcherze – gitarzyście zespołu.

Właściwie cała płyta to jeden wielki hołd oddany Chicago i bluesowi, z którego zasłynęło to miasto na północy Stanów Zjednoczonych. W „Birthday Blues” używający raczej tradycyjnego brzmienia harmonijki Corritore ma szansę na zaprezentowanie swoich możliwości, a muzykom towarzyszy na fortepianie Henry Gray, który w latach 50. i 60. muzykował z Howlin’ Wolfem.

A jak cudownie Dragger intonuje „She’s Worryin’ Me”. Gitarzyści klasycznym hammeringiem powtarzają ostinatowe frazy, ale w tej piosence najbardziej liczy się niemal rozdzierający głos wokalisty.

„Cold Outdoors” to następny chicagowski blues, tym razem z bardziej wyeksponowaną partią pianina. Ale oczywiście nie brakuje tu tym razem lekko przesterowanych brzmień harmonijki Corritore. I to on gra solo, w które wsłuchuje się legendarny pianista Wolfa.

„So Ezee” rozpoczyna się świetną inwokacją, a potem wręcz  wybucha harmonijka. Sekcja nabija równy rytm znany choćby z takich hitów jak „Sweet Home Chicago”, ale o to przecież chodzi. No i potrafi zatrzymać się w pędzie na jedno skinienie Draggera. Ekstraklasa z jednym z najlepszych harmonijkarzy na pokładzie.

„Through With You” to z kolei wolny blues z miejscem na dramatyczny zaśpiew i mnóstwo podciąganych nut i dwudzięków zagranych przez gitarzystów. Ale bez obawy – Corritore nie odpuszcza nawet na chwilę. I to znów on – razem z pianistą mają za zadanie wypełnić swoją sztuką część instrumentalną piosenki.

„Done Got Old” to mimo tytułu utwór skrzący się niesamowitą bluesową witalnością. Tail z taką pasją wyśpiewuje kolejne frazy, że tylko pozazdrościć gardła. I znów Corritore gra opartą o najlepsze klasyczne wzorce solówkę.

Henry Gray nie tylko gra na pianinie „Boogie Woogie Ball”,  ale także zachęca swoim radosnym głosem innych muzyków do zabawy. No i naprawdę daje ognia tłukąc w czarne i białe klawisze. Słychać, że granie boogie daje mu niewysłowioną od lat radość.

Płytę kończy przepyszny, utrzymany w stylu "Little Red Rooster" "Please Mr. Jailer". jak cudnie Tail Dragger opowiada i jak idealnie sekunduje mu Bob Corritore. Tak - blues potrafi połączyć muzyków z różnych kultur i kontynentów.

Po "Longtime Friends In The Blues" nie należy spodziewać się eksperymentów. To chicagowskie granie najwyższej próby, pełne pasji i witalności. I bez udziwnień. Po prostu - czysty blues. Koniecznie!

A tak Tail Dragger, Bob Corritore i Henry Gray zagrali w 2011 roku podczas Lucerne Blues Festival.