David Philips to muzyk z Wielkiej Brytanii, który mając 24 lata osiadł w Barcelonie. Wcześniej grywał bluesa, rocka, jazz i pop. Teraz po raz drugi odkrywa w sobie pasję do grania na gitarach akustycznych i śpiewania ballad. A nową płytę nagrał sam. No, może z pomocą gwaru miasta.

Philips pisze

, że w Barcelonie mieszka w apartamencie na dachu bloku. Tam najczęściej przesiaduje, z dala od miejskiego zgiełku i gra na gittarze akustycznej, czasem na trzystrunowej zrobionej z pudelka po cygarach, a czsem na dobro. I kiedy zaczął nagrywać The Rooftop Recordings strannie zamknął się w swoim mieszkaniu. I nie mógł nic nagrać. Dopiero kiedy pozwolił mikrofonom łapac dźwięki miasta - nagrania ruszyły z miejsca.

"Help Me To Forget" zaczyna się jak rasowy blues sprzed kilkudziesięciu lat. Muzyk wybija rytm stopą, a w tle śpiewają ptaki i słychac szum miasta. W końcu w momencie nagrania był czerwiec 2011 roku.

"You Didn't make Me" to ukłon w stronę country, z elementami gitary slide. Ale tu już głos staje się niepowtarzalny i kradnie słuchaczowi serce. I tak aż do końca płyty.

Dobrze, że na krążku pojawiły się teksty. Muzyk wspomina w piesniach, że urodził się na Północy kontynentu. A swoje pieśni wyśpiewuje mocnym, pełnym pasji głosem. Kompozycje bliższe są brytyjskiemu folk rockowi, niż bluesowi. I zdecydowanie mogą się podobać. Czasem Philips sięga po harmonijkę i gra na niej jak młody Bob Dylan. I nie przestaje uderzać w struny.

Na wkładce deklaruje, że niczego nie dogrywał, wszystko zarejestrował w pierwszym podejściu. I słychać, że kiedy kończy "Raised In The North" w Barcelonie ptaki śpiewają z nim jak szalone.

 
"What Am I" to już popis gitarowej maestrii muzyka. Jego solowe przebieranie palcami rozpędza się, pomaga sobie wybijając rytm stopą i rusza w bluesową akustyczną wyprawę. Robi się korzennie i naprawdę mistycznie.

Z kolei w "Kind Stranger" wraca do tradycji brytyjskiego folku. To neimal opowieść zakochanego minstrela jaką mógłby napisac i Cat Stevens i rockowcy z Jethro Tull.

"South East Breeze" to opowieść wędrowca wyśpiewana silnym głosem. Philips wydaje się być mężczyzną świadomym swojej drogi i swego meijsca w życiu, na Ziemi. I nie brak w jego opowieści lirycznych fraz jakby obrazujących zmienność życia.

"Tied Up, Gagged And Bound" to klasyczny akustyczny blues. Zagrany ze wszystkimi przynależnymi gatunkowi smaczkami, z klasycznymi zagrywkami świadczącymi o doskonałej znajomości rzemiosła i bluesowej klasyki.



Ale David Philips na tej płycie woli jednak poruszać się w szerszej formule akustycznej ballady. I naprawdę - ciągle zaskakuje. "Stones Throw" znów zadziwia pasją z jaką śpiewa i dynamiką, z jaką szarpie struny pudła.

"Mountain To Climb" to opowieść jaka mogłaby się pojawić na czwartym albumie Led Zeppelin ale także na wielu krążkach brytyjskiego folk rocka. Po prostu - Philips wydaje się byc jednym ze znakomitych kontunuatorów wielkiej klasyki białego śpiewanai z gitarą. A sa momenty, że na harmonijce gra z pasją i z wprawą przeciąga dźwięki.

"When I'm Drunk" to opowieśc o tęsknocie za ukochaną, która pojawia się dopiero, kiedy podmiot liryczny nadużyje alkoholu. I wypada tylko wierzyć, ze nie jest to opowieśc autobiograficzna. Bo kariera Davida Philipsa powinna trwać, a po jego płytę wydaną w formie tradycyjnej, nie jako zbiór plików na pewno warto będzie sięgnąć gdy za oknem pojawi się rzadko widziany w Barcelonie śnieg.