Paweł Marcin Szymański to artysta niezwykłej odwagi. Nie boi się grać muzyki niepopularnej, a w dodatku już w pierwszym utworze wysyła siebie samego na cmentarz. Ale za to w jakim stylu. Trumnę mają wieźć dwa białe konie, a muzyka to przepyszny folk z odpowiednio dużą domieszką bluesa i gitary dobro.

U wielu artystów opowiadanie o sobie jest kluczem do sukcesu. Paweł idzie tropem...Kasi Nosowskiej. W "Teksańskim" nawet mucha nie chciała przelecieć, a w "Zwierzeniach wierszoklety", mimo wylanego potu, z puentą są kłopoty. I jaka jest na nie rada? Radosny, akustyczny blues z trafioną, autorską partią harmonijki. I jak tu nie solidaryzować się z "mękami" artysty?


"Król wątpliwości" przenosi słuchaczy w lata, kiedy amerykańskimi drogami jeździły fordy T, a u nas wozy na żelaznych obręczach. A dylematy wciąż te same. Mieć czy być? Na odpowiedź trzeba jeszcze trochę zaczekać. A może stanąć na "Skrzyżowaniu"? Jakże hippiesowsko brzmi ta ballada. Paweł wybrał ją właśnie do promocji swego krążka w radiu bluesonline.pl. Skąd wiedział, że wędrówka polną drogą z gitarą chowa się gdzieś głęboko w sercach nie tylko fanów bluesa?


Szczerość i przewrotny humor cechują naszego "Króla". A może coś innego? W kolejnym osadzonym głęboko w bluesowo-folkowej tradycji utworze wymienia wszystkie gatunki dam, których najwyraźniej się boi...Równie ostrożnie jak do kobiet Szymański podchodzi do harmonijki. A brzmi naprawdę fajnie. I rymuje niemniej udanie o godzeniu tego, co pozorie niemożliwe. Bo to taka "Sprzeczność zjawisk". I kiedy zaczynamy się obawiać, że dywagacje o bogatym życiu wewnętrznym bluesowego poety zdominują materiał płyty wreszcie sięga po rasowego bluesa z klasycznym tekstem. Jest tu i ślepy grajek i śmierć i umierające miasto. No, ciarki przechodzą po plecach! Krążek nabiera rozpędu. Bo chociaż "Pewnych rzeczy się nie mówi" to można je zagrać i zaśpiewać. Stylowo i szczerze. I w tym tekście też jest prawdziwe życie czyli właśnie blues.


Ale Szymański patrzy i na siebie i na świat z odpowiednią dozą autoironii. Bo chciałby widzieć świat pięknym, a tu...psie odchody. Bo tylko dyletanci mogą twierdzić, że blues to muzyka smutku. A skoro na frasunek najlepszy trunek...Artysta opisuje co dzieje się z nim po wypiciu do lustra kilku szklanek wina. I wcale nie ma kaca, tylko...nadzieję. No to nie jest źle. Chyba, ze trafimy do Houston...Kończy się płyta, zbliża się północ, a może wskoczyć razem z Szymańskim do "Pośpiesznego o północy"? Uprzedzam - wysiąść będzie raczej trudno. A jeśli już obowiązki wezwą do opuszczenia bluesowego pociągu, trzeba zabrać ze sobą ten krążek. Jaka jest zatem odpowiedź na zadane wcześniej pytanie? Oczywiście - mieć. "Króla wątpliwości". I słuchać!