Blues Szwagiers - Hotel na godzinę

Blues Szwagiers z Torunia właśnie wydali debiutancki album „Hotel na godzinę”. To wycieczka przez różne style wywodzące się z bluesa z pisanymi z przymrużeniem oka tekstami.

Nie ma to jak zacząć płytę, jak koncert, czyli od autopromocji – w przenośni i dosłownie. „Autopromocja” to rock and rollowa piosenka w klimacie The Rolling Stones, choć w tekście jest raczej „bluesowa zaraza”. No ale wiemy – bez bluesa rock and rolla by nie było, jest za to sympatyczne pianinko Leszka Czenkusza, który – jak na autopromocję przystało, ma też czas uderzyć w klawisze hammondów. Wojciech „Fazi” Radtke torszkę jak jakiś Mick Jones gra solo, a cały zespół radośnie śpiewa to przecież Blues Szwagiers. Zatem – jesteśmy w Polsce, a konkretnie – w Toruniu.

„Ścigany” zaczyna się jak jakieś naddrwęckie zydeco. Wspomniany Czenkusz odpowiada też za aranżację chórków w tej piosence. Wokalista – Paweł „Szwagier” Dolecki chwyta za harmonijkę i gra dokładnie tyle, ile trzeba. Słychać, że Blues Szwagiers swoje piosenki zwyczajnie lubią grać.

Tytułowy „Hotel na godzinę” to ciekawa krzyżówka korzennego bluesa a la Bo Diddley z gitarowymi białymi wymiataczami. „Szwagier” swoim specyficznym głosem daje czadu, aż dziw że refren „gdzie jest hotel na godzinę” brzmi znacznie łagodniej, wręcz nie z tego wieku. Dziwne, ale kiedy Blues Szwagiers zostają bez instrumentów z tą linijką tekstu, można sobie wyobrazić, że grając ten utwór na finał setu mają szansę zaśpiewać wspólnie za słuchaczami.

„Brzydula” to kolejna piosenka utrzymana w klimacie nadwiślańskiego zydeco. Blues Szwagiers nadal dobrze się bawią, i zdaje się, że tę piosenkę śpiewa autor tekstu – wokalista i gitarzysta Tomasz Olewnik. Oj, feministki mu tego tekstu nie darują. A faceci? Znów odsyłam do koncertów.

Rock and rollowy, czy też rhythm and bluesowy „Ja tutaj mieszkam” to kolejny numer, który może poderwać słuchaczy z krzeseł. Wydaje się, że najbardziej bluesowym instrumentem Szwagiersów jest harmonijka Doleckiego, który zresztą tę piosenkę firmuje.

Blues Szwagiers w „Kolejnym dniu” kłaniają się nieco Creedence Clearwater Revival. I po raz kolejny śpiewają o tym, co ich pewnie popchnęło do muzykowania – o bluesie. Trochę to naiwne, ale chyba szczere.

Za to „Pokaż co mi dasz” to stylowy chicagowski shuffle. Tomasz Olewnik eksponuje swoją gitarę akustyczną, tekstowo trzymając się klasycznych bluesowych fraz. Wtórujący mu na harmonijce „Szwagier” czynią z muzyków niemal idealny duet i najbardziej bluesowy numer na płycie.

„Hotel na godzinę” kończy southernowy „Szwagier”. Niestety infantylny refren „wszystko to przez szwagra” z miejsca burzy klimat piosenki. Tak jakby Blues Szwagiers wzorowali się na humorze Tortilli czy inowrocławskich Szulerów. Widać taki klimat panuje w okolicy.

Blues Szwagiers we właściwym miejscu mogą stanowić niezłą koncertową atrakcję. Każdą piosenkę da się z nimi zanucić, a nawet zatańczyć. Trzeba tylko lubić ten rodzaj humoru.