Guy Davis feat. Fabrizio Poggi – Juba Dance

Guy Davis to jedna z legend współczesnego akustycznego bluesa. Ma dziewięć nominacji do „Handy Award”, wciąż komponuje i bawi słuchaczy tradycyjnym bluesem. Fabrizio Poggi to harmonijkarz uhonorowany przez Hohnera i współpracownik wielu gwiazd bluesa. Wspólnie nagrali akustyczną perełkę – „Juba Dance”.

Od pierwszych taktów „Lost Again” można się zorientować, z jaką muzyką mamy do czynienia. Pięciostrunowe banjo, gitara akustyczna, troszkę slide, troszkę przeszkadzajek i dwie ścieżki harmonijki. W studiu nie takie rzeczy wychodzą. A sama piosenka przypomina ragtime z początku stulecia.

Ale już „My Eyes Keep Me in Trouble” nie powstydziliby się zagrać i nasi Hard Times. Jest drive, coś z nastroju werandy, slide i mnóstwo energii. I te responsy Fabrizio – jak on umie uzupełniać wokalistę.

„Love Looks Good On You” to niemal ballada w klimacie country, a może bardziej po prostu americana. W takiej spkojnej atmosferze można jeszcze lepiej wysłyszeć niuanse głosu Davisa i wsłuchać się w wysoko brzmiącego hohnera Poggiego.

W „Some Cold Rainy Day” powracamy do nowoorleańskich knajpek. Oczywiście wszystko czysto akustyczne, tyle, że w tej piosence pojawiają się goście. Głos Lea Gilmore dodaje barwy utworowi, a czyściutka harmonijka dodatkowo uwodzi słuchaczy.

Prawdziwa opowieść, wzbogacona głosami Blind Boys of Alabama płynie z pieśni „See That My Grave Is Kept Clean”. Banjo trzyma rytm, ale równie ważne są frazy wyśpiewywane przez Boysów. Świetne korzenne granie, z elementami gospel.

Radosne przebieranki palcami po strunach banjo wzbogacone o odrobinę postukiwań i tupań tworzą całe tło dźwiękowe piosenki „Dance Juba Dance”

Za to w klimacie „Black Coffee” śmiało można doszukiwać się opowieści na miarę Johna Lee Hookera. A i harmonijka jakby mroczniejsza, głos niższy i bardziej rozedrgany. Guy Davis w takiej miejskiej acz akustycznej wersji sprawdza się idealnie.

Klasyczna zabawa i niemniej wyborne granie harmonijkarza tworzy „Did You See My Baby”. Idealne uzupełniające frazy dialogi to esencja żywego bluesowego muzykowania.

„Satisfied” znów zagrane zostało w lekko kowbojskim klimacie charakteryzującym americanę. I energia i rytmika tej piosenki, mimo akustycznego brzmienia z rytmicznym banjo, śmiało mogłaby mu pozwolić rozbrzmiewać w radiach. Tylko gdzie?

O klasie Guya Davisa jako gitarzysty może świadczyć niewymuszona wirtuozeria, z jaką gra „That’s No Way To Get Along”. Strunowe instrumenty pracują tworząc folkowo brzmiące tło do kolejnej klasycznej opowieści.

Jeszcze ciekawiej brzmi „Saturday Blues”. Jedna z gitar udaje mandolinę, za to riffy z zatrzymaniami nadają utworowi niezwykłą dynamikę. A kiedy trzeba – machina zatrzymuje się, a Davis śpiewa kilka taktów unisono z gitarą. A i sama interpretacja ma w sobie coś nieziemskiego. Aż strach pisać, ale podobno Davis grał w jakimś przedstawieniu Roberta Johnsona i wszystko staje się bardziej jasne.

Klasyczny „Prodigal Son” z bluesowymi zagrywkami akordów akustyka może być uznany za wzorzec metra – podobnie partie harmonijki. Bez udziwnień, przesterów, tylko ręce i usta i wszystko działa.

Płytę kończy „Statesboro Blues”. Każdy wie, o co chodzi, a i Guy Davis nie stara się odkrywać Ameryki. Gra bardziej balladowo, jakby żegnając się ze słuchaczami, którzy nie mogą wyjść z podziwu.

Kto lubi sam grać na gitarze bądź z towarzyszeniem harmonijkarza na płycie tej znajdzie mnóstwo inspiracji, a kto akustycznego bluesa kocha – znajdzie dokładnie to, czego szuka – świetnie brzmiące piosenki dobre i w Słońcu i na deszcz.