Harry Manx i Kevin Breit – dwóch muzyków z Kanady, a każdy doświadczony i pełen pasji. Nawet jeśli ich muzyka nie zawsze jest bluesem, na pewno tak szczerych artystów nie można pominąć milczeniem. Strictly Whatever to magia podróży w głąb muzyki, w głąb umysłów.

Krążek rozpoczyna niezwykle lekka wersja standardu „Sunny”. Piosenka wykorzystywana przez artystów pokroju Boney M czy speców od reklamy, tu dostała oprawę w postaci harmonijki, hawajskiej gitary i leniwego rytmu, wspartego delikatną perkusją. I żyje. A żeby było ciekawiej Harry Manx zagrał na gitarze barytonowej.

 "Nothing I Can Do" to piosenka, w której po gitarę elektryczną sięga Kevin Breit I to on śpiewa piosenkę, w której pojawia się nawet nasz znajomek z Chicago niejaki Al Capone.  Świetne tempo i opowieść jakiej nie powstydziłby się popularny przed 20 chyba laty serial „Crime City”.

Ale jeszcze bardziej radiowo brzmi „Looking For a Brand New World”. Folk podparty perkusyjnymi miotełkami i buającym się rytmem. Harry Manx gra slidem na ułożonej pewnie na kolanach gitarze, Breit bawi się solówką na elektrycznej z kaczką, a obydwaj dżentelmeni śpiewają razem refreny – lekko i zachwycająco. Radio musi ich pokochać.

„Hippy Trippy” to całkiem zabawna melodia.  Szybkie tempo podkreślają liczne przeszkadzaj ki, ale najciekawsze są instrumenty, na których muzycy zrealizowali swoją zabawę. Manx gra na gitarze barytonowej, a Breit na elektrycznym sitarze.  Wszak już Frank Zappa przypominał, że bez humoru muzyka nie istnieje.

 Wracamy do bluesa. „Mr Lucky” to tytułowe nagranie z krążka Johna Lee Hookera z 1991 roku. Tu zagrana nieco szybciej i naprawdę bluesowo. W tle gdzieś słychać nawet cichutkie klawisze, a muzycy mają bluesowy feeling. Warto pamiętać o korzeniach.

 „Note To Self” to instrumentalna miniaturka, którą skomponował  Harry Manx. Obydwaj gitarzyści grają w orientalizujących skalach, elektryczny sitar też ma głos, a w tle słychać wiele zaskakującyh barw. I ten bęben przypominający bicie serca. Prawdziwa magia skryta w niespełna trzech minutach.

Nagranie łagodnie przechodzi w absolutnie zabójcze „Do Not Stand At My Grave And Weep”. Znawcy twierdzą, że tekst oparty jest o wiersz Mary Elizabeth Frye z 1932 roku. Niezwykły utwór z przerażająco przejmującą harmonijką, solówkami na gitarze elektrycznej i hipnotyzującym groovem. Magia i piękno prawdziwej muzyki. Mało nut, wiele emocji.

 „Little Ukulele” to niemal pastisz zaśpiewany przez Manxa i Breita wspólnie. Zabawny tekst dopełnia sympatycznej zabawy, ale psuje nieco klimat wytworzony poprzednimi dwoma utworami. Trudno, oddech też jest widać potrzebny.

 „There Was A Girl” to nostalgiczny song o dziewczynie z lat młodzieńczych. Utrzymany w klimacie country-folkowym. Manx i Breit śpiewają razem, a gdyby dołączył do nich inny sławny Kanadyjczyk – Neil Young pewnie też czułby się świetnie. Radio kocha takie piosenki.

 „Looking For A Plan” znów zabiera nas w mroczniejsze i bardziej surowe klimaty. Ten blues ma w sobie surowe elektryczne gitary, minimum zbędnych dodatków i lekko latynoski podkład rytmiczny. Carlos Santana zmieściłby się tu wybornie, ale po co? Breit ma swój oryginalny język muzyczny i warto posłuchać jak on interpretuje takie klimaty.

„Dance With Delilah” rusza z kopyta wypełnione akustycznymi gitarami, opowieścią o bluesie i odwiecznym poszukiwaniu miłości. To opowieść, w której też można odnaleźć echa dyla nowskich historii, ale Breit i Manx śpiewają w refrenie o wiele ładniejsze harmonie, a w tle dźwięczy steel gitar. I znów radio może mieć z tej pieśni niezwykły pożytek.

 „Carry My Tears Away” to śliczne zakończenie płyty. Niemal gospelowa opowieść w klimacie „People Get Ready” czy wielu innych hymnów, tu zagrana o wiele delikatniej, ale z niemniejszym ładunkiem emocji. I znów Harry Manx i Kevin Breit śpiewają wspólnie, a solo zagrane jest na gitarze akustycznej. I tak kołysząc się na falach melodii zostawiają trwały ślad w sercach słuchaczy. No, magia.