Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa – My się nie damy!

Jednym z koncertowych miejsc w Toruniu jest „Lizard King”. Tam 27 listopada 2016 roku Nocna Zmiana Bluesa zaprosiła do swego składu Igora Nowickiego i dała pełen energii, niemal rockowy koncert. Jako bonus śpiewa... Wanda Kwietniewska.

Z taką werwą solo slide gra choćby Witold Jąkalski w rock and rollowej piosence „Miłość z V L.O.”. W utworze”Whisky i baby” pełny głosem gada harmonijka Hohnera, zaś tekst Bogdana Olewicza może ucieszyć facetów w każdym wieku. Za to cię dzieje w tle! Funkujące piano Igora Nowickiego dodaje takiej energii piosence, że harmonijka Sławka Wierzcholskiego zaczyna fruwać gdzieś pod klubowym sufitem pociągając za sobą publiczność!

Zespół nie traci tempa i wzmocniony dźwiękami fendera rusza do „Nocnych rozmyślań” w rytmie ekstatycznego boogie z cudownie jęczącycm Witoldem J(ę)ąkalskim.

Sławek Wierzcholski ze swoim głębokim głosem jako opowiadacz znakomicie czuje się interpretując jedną z nowszych piosenek „Chińskie cienie”. Swingujące bębny i rozpływające się hammondy kołyszą i tulą. Do czasu. Kiedy Igor Nowicki zacznie grać solo przypominają się lata solowych występów choćby Krzysztofa Sadowskiego. Publiczność w ekstazie.

Po takiej solówce w „Swingowym balu” właściwie dalej słucha się gry Nowickiego, który tym razem wykorzystuje brzmienie i technikę zbliżoną do honky tonk piano, tyle, że z wirtuozerią daleko wykraczającą poza speluny z tanim alkoholem. Rozgadane solo harmonijki to wisienka na torcie.

„My się nie damy” to nowa piosenka Sławka Wierzcholskiego, która w zamyśle ma promować płytę. W wersji koncertowej szczególnie nie porywa do momentu, kiedy do akcji nie wkroczy Witold Jąkalski. Ach, ten slide.

Southernowy „Nieznajomy przyjaciel” znakomicie uzupełnia repertuar Nocnej Zmiany Bluesa, szczególnie wsparty organami i pianem Igora Nowickiego. Kiedy jeden muzyk oddaje hołd innemu, to muszą być piękne chwile.

„Blues w sile wieku” w epickiej wersji i z „gościnnym” śpiewem Piotra Dąbrowskiego tylko dodaje smaku koncertowi. Sławek Wierzcholski gra cudowne harmonijkowe responsy, później każdy z muzyków ma okazję do solówki, a publiczność słucha urzeczona.

Kiedy słucha się „100 kilometrów” człowiek wręcz zachodzi w głowę, dlaczego Nocna Zmiana Bluesa nie miała na stałe w składzie pianisty. W swingujących bluesach Igor Nowicki zdaje się być zrośnięty z pozostałymi muzykami.

I czas na hity. „Blues mieszka w Polsce” mimo, że grany tysiące razy wciąż dodaje Sławkowi Wierzcholskiemu skrzydeł do wybornego grania na harmonijce, zaś Igor Nowicki pokazuje jak jeszcze inaczej można zaszaleć w uwielbianym przez publiczność utworze „John Lee Hooker”. Klasa.

Lider nie byłby liderem, gdyby w tym momencie nie zarządził wykonania „Chromatic Jump”. Instrumentalne mistrzostwo.

Jedną z sympatyczniejszych piosenek, nie bluesów, w tym koncercie jest „Późno”. Gdyby częściej była grana w radio, wierzę, że śpiewałaby ją cały „Lizard King”. Za to zaśpiewał „Chorego na bluesa”, ale to oczywista oczywistość.

Jako bonus pojawia się piosenka „My się nie damy” w wersji studyjnej. Mimo trochę dziwnej melodii refrenu, mamy do czynienia z iście wybuchową miksturą. Na basie gra Mietek Jurecki, na fortepianie Igor Nowicki, a głosem prowadzącym jest… Wanda Kwietniewska. Takiego poweru nie powstydziłaby się i wytwórnia Alligator Records.

„My się nie damy” to zupełnie nowy zbiór koncertowych piosenek Nocnej Zmiany Bluesa, świetnie brzmiący, z nowymi utworami, klasykami na bis i przede wszystkim zagrany z niebywałą werwą. A na deser – ikona rocka lat 80. - Wanda Kwietniewska w znakomitej formie. To działa.