Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Becky Tate from BabaJack

Wywiad bluesonline.pl  - Piszemy o swoim własnym życiu, naszych emocjach, miłościach i sprawach, które dotyczą i dotykają nas – mówi Becky Tate, która śpiewa i gra na cajun w formacji BabaJack. 23 listopada zagrają jedyny koncert w Polsce podczas 29. Jesieni z Bluesem.

bluesonline.pl: Witaj Becky, serdeczne gratulacje z powodu pierwszego miejsca w konkursie British Blues Awards na najlepszego instrumentalistę. Czy to nie dziwne, że jury nie usłyszało w Tobie wokalistki? A teraz już tak na poważnie – niewiele wiemy w Polsce o Tobie i BabaJack. Powiedz nam skąd tak wielkie zaangażowanie w bluesa?

Witaj, prawda jest taka, że mój partner jest muzykiem bluesowym. Zaczynał co prawda w zespołach punkowych w późnych latach 70. i wczesnych 80., no i pewnego dnia zobaczył rewelacyjny zespół, który nazywał się Nine Below Zero. To był początek jego miłości do bluesa. Wówczas kupił sobie harmonijkę i płytę Sonny Boy Williamsona i tak rozpoczęła się jego przygoda, a nawet miłość z bluesem.

Stąd też to Trevor zapoznał mnie z muzyką bluesową, ale zajęło mi to chwilę, zanim wsiąkłam w ten gatunek muzyki. Zainspirowało mnie to  - muzyka korzenna, mnóstwo rytmu, latino, reggae, muzyka afrykańska. I może też dlatego nasze brzmienie jest trochę inne, albowiem słychać w nim te wszystkie wpływy.

A Twoi rodzice, przyjaciele, rodzina – czy oni słuchali bluesa?

Żadne z moich rodziców nie było zbyt muzykalne. Ale pamiętam z dzieciństwa, że mój ojciec miał płytę Big Bill Broonzy`ego , a moja matka z kolei bez przerwy słuchała Elvisa Presleya!

Jaki rodzaj bluesa lubisz najbardziej?

Mój ulubiony to ten wczesny blues, który nas tak bardzo zainspirował, to Son House, Robert Johnson, Sony Boy Williamson, Harley Patron…

Jednak moim wielkim i prawdziwym bohaterem jest Leadbelly. Bardzo trudno dostać niektóre z jego starszych nagrań. Zresztą, jakość nagrań jest tak bardzo różna od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni dzisiaj, ale pomimo wszystko – głos Leadbelly`ego to wręcz miód na moje serce! On po prostu śpiewa dla mnie!

Zapewne zdajesz sobie sprawę, że podczas koncertu wszyscy patrzą na wokalistę – czy to miłe uczucie?

Kocham występować. Scena to miejsce, gdzie zawsze jestem szczęśliwa i to jest naprawdę ogromne szczęście móc grać to, co napisaliśmy, skomponowaliśmy dla publiczności, ale także dla samych siebie. Dlatego tak – to jest bardzo miłe uczucie!

Pisałaś piosenki i wyobrażałaś sobie zespół, z którym je zaśpiewasz – czy to trudne?

BabaJack to najbardziej ekscytujący projekt, nad jakim kiedykolwiek pracowałam.  A pisanie piosenek to stanowczo moje ulubione zajęcie. Kiedy pisaliśmy utwory na album „Running Man”, byliśmy przekonani, że jesteśmy już gotowi, ale kiedy weszliśmy do studia nagraniowego, okazało się, że dwa kawałki…to po prostu nie jest to. Czasami tak się zdarza, dlatego też jest dla mnie bardzo istotne, żeby każdy utwór był doskonały, taki, jakim go sobie wyobrażałam.  W tamtej sytuacji musieliśmy natychmiast coś zrobić z tymi dwoma utworami, to była masakra ! Takie pisanie na czas jest po prostu nie do zniesienia.  Wtedy napisaliśmy „Falling Hard” i to jest w tej chwili  jedna z moich ulubionych piosenek na tej płycie.

 

Co chciałabyś powiedzieć ludziom śpiewając w BabaJack?

Nasze teksty inspirowane są wczesnym bluesem, a wówczas pisano z ogromną pasją i szczerością o życiu, miłości i dramatach. I to jest właśnie to, co my robimy teraz. Jednak nie piszemy o Mississippi, czy Cadillacach ponieważ nigdy nie byliśmy w Stanach i nigdy nie widzieliśmy Mississippi. Dlatego też piszemy o swoim własnym życiu, naszych emocjach, miłościach i sprawach, które dotyczą i dotykają nas. Mamy nadzieję, że ludzie też to czują i rozumieją nas.

 

Nie obawiasz się pokazywać emocje ludziom, będąc na scenie?

Absolutnie. Zatracam się w muzyce i to jest ten czas, kiedy mogę wyrazić swoje emocje.  Kiedy jestem poza sceną, w życiu prywatnym jestem raczej osobą zdystansowaną.

Jak spotkałaś Trevora Stegera?

Poprzez muzykę. Grał wówczas w bluesowym duecie z naszym wspólnym przyjacielem i poprosił mnie o to, żebym trochę pograła na perkusji i zrobiła chórki  z nimi. Jestem bardzo wdzięczna temu przyjacielowi!

Czy trudno jest występować tylko w duecie?

Prezentując album „Running Man” rozszerzyliśmy nasz skład do zespołu, także teraz mamy perkusistę, basistę, a czasami wiolonczelistę. Uwielbiam grać w pełnym składzie i jestem szczęśliwa mogąc słyszeć tyle dźwięków dokoła. Ale kocham też grać w duecie. Trevor i ja żyjemy razem i gramy też muzykę razem. Znamy się tak doskonale, że wspólne granie to zawsze ogromna radość.

Czy takie koncerty mają w sobie więcej intymności?

Oczywiście, ale głównie polega to na wenie.

Dlaczego Trevor postanowił robić gitary winebox?

Trevor jest bardzo uzdolnionym rzemieślnikiem jeżeli chodzi o wyroby z drewna, uzdolnionym na równi z byciem muzykiem, dlatego chciał stworzyć typ gitary , która miałaby bardzo  charakterystyczne brzmienie, inspirowane dawnymi gitarami, które wykonywane były z pudeł po cygarach.  Kiedyś robiono instrumenty z jakiegokolwiek materiału, a my mieliśmy trochę starych opakowań po winie!

Czy on jest wielbicielem wina?

Prawda jest taka, że to ja jestem tą, która  lubi kieliszek wina…

A tak bardziej na poważnie – jak pracujecie nad Waszymi piosenkami? Co jest pierwsze – słowa, czy akordy?

Pracujemy zawsze razem i czasami pierwszy pojawi się riff, a czasami rytm, słowa jakby przychodzą nieco później. Zaczynamy od rytmu, a następnie  dochodzimy do melodii.

 

Czy uczyłaś się śpiewać?

Zaczynałam jako perkusistka, grając raczej afrykański typ perkusji, teraz cajon. Czasami śpiewałam chórki. Jednak przy projekcie BabaJack potrzebowaliśmy wokalisty, dlatego też spróbowałam i pracowałam nad swoim głosem do tego czasu, aż przyniosło to odpowiednie efekty. Teraz kocham śpiewać!

Twój głos jest wyjątkowy – co mogłabyś  powiedzieć młodym wokalistom – w jaki sposób mogą stawać się coraz lepsi?

Dzięki! Myślę, że pierwsza sprawa, o której wspomniałabym to rzemiosło, jak powinno się prawidłowo oddychać, jak kontrolować swój głos, żeby brzmiał odpowiednio, no i oczywiście wiele godzin ćwiczeń. Ale też należy nauczyć się słuchać. Zawsze bardzo pilnie słucham innych artystów i skupiam się na technice, jakiej używają. Na przykład słuchałam Joan Baez, Etty James, Johnny’ego Casha, ostatnio Tori Amos – pewnie dlatego, że jej dykcja jest wręcz piękna, a także wielu, wielu innych. Ale najważniejsze jest, aby odnaleźć swój własny głos!

Słuchałem „Running Man” – to płyta pełna emocji – szczególnie w utworze „Breathe”. Ale dlaczego „Falling Hard” jest tak pełna melancholii?

„Falling Hard” jest utworem bardzo bliskim memu sercu. Oddaje on, w pewnym sensie to, co przeszła moja ukochana córka i to, co przeszłam  ja. Wspólny ból serca.

Tu przeczytasz recenzję płyty: BabaJack - Running Man

Zaprosiłaś Julię Palmer-Price, aby zagrała na wiolonczeli, czy to jest blues?

No cóż, to jest pytanie, które otrzymujemy zawsze. Czy BabaJack to blues? Tak, to jest blues, jego esencja, brzmienie, które jednak ewoluowały. Nie mam w związku z tym problemów z używaniem nietypowych instrumentów, jak np. wiolonczela. Sądzę, że tego typu  instrumenty dodają cudownego blasku albumowi, poczucia przynależności do korzeni. To jest cudowny instrument, naprawdę.

To jedna z najpiękniejszych piosenek, jakie słyszałem…

Dziękuję!

Masz stałe grono fanów – oni nawet płacą za przygotowanie płyty….

Nasi fani to wspaniali ludzie! To za ich sprawą udało się z „Running Man”, wspierają nas zawsze, gdziekolwiek byśmy byli. Poprosiliśmy ich o pomoc  przy przygotowywaniu albumu poprzez PledgeMusic i naprawdę mnóstwo ludzi dało nam pieniądze, wspierało nas i umożliwiło wejście do studia i nagranie tego albumu.

Czy taka będzie przyszłość muzyków?

To zadziałało  w naszym przypadku i sądzę, że tak samo zrobimy kolejny album.

Czy myślisz o BabaJack jako o rodzaju muzyki undergroundowej?

W dzisiejszych czasach blues jest z pewnością rodzajem muzyki undergroundowej, jednak coraz więcej i więcej ludzi wciąga się w nią ponownie. Myślę, że już wkrótce i dla bluesa zaświeci słońce!

 

„Hammer and Tongs” pokazuje, że prawdziwa muzyka może być robiona tylko przy pomocy głosu i harmonijki. „I`m Done” ma w sobie coś z korzeni folkowych z Wielkiej Brytanii, nie mylę się?

Te folkowe korzenie są najprawdopodobniej moje. Gitara Trevora to bardziej slide blues, może coś w rodzaju Ry Coodera, ale słowa i melodia są moje….

Czekamy na Ciebie na Festiwalu „Jesień z Bluesem”. Czy to będzie Twój pierwszy występ w Polsce?

Tak, rzeczywiście, to będzie pierwszy raz kiedy będziemy w Polsce. Jesteśmy bardzo podnieceni tym wyjazdem i udziałem w festiwalu w Białymstoku.

Czy słyszeliście cokolwiek o polskiej scenie bluesowej?

Słyszałam tylko, że blues jest bardzo popularny w Polsce i słyszałam też sporo innych grup, które uwielbiają grać w Waszym kraju. Super!

Jak zaprosilibyście naszych czytelników, aby przyszli posłuchać BabaJack?

Zapraszam na naszą stronę www.babajack.com, można nas również znaleźć na facebooku i twisterze. Ale przede wszystkim – przyjdźcie na Jesień z Bluesem i zobaczcie nas!