Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Byłem hipisem, w akademiku spał u mnie Rysiek Riedel. To on podarował mi pierwszą harmonijkę - wspomina Paweł Stomma, lider zespołu Breakmaszyna. Internauci bluesonline.pl wybrali "Częstochowską masakrę gitarą elektryczną" płytą 2010 roku.

Jak to się stało, że zacząłeś grać na gitarze?

Paweł Stomma, Breakmaszyna: Na gitarze to ja zacząłem grać w wieku 13, może 14 lat. To znaczy w ogóle zaczynałem jako perkusista, grałem w zespołach jako perkusista i na perkusji ćwiczyłem, a w domu sobie po cichutku grałem na gitarze, bo mnie do gitary zawsze ciągnęło, tylko, że nie bardzo wierzyłem chyba w swoje możliwości, bo jestem leworęczny i jak jestem leworęczny to grałem na gitarze po prostu tak, jak ją widziałem i obracałem sobie gitarę normalnie nastrojoną, grałem lewą ręką no i  struny miałem wszystkie odwrotnie, do góry nogami. I tak sobie grałem, dla siebie. No i niby grałem sobie po cichu na gitarze, w zespole grałem na perkusji, ale te zespoły to się mieszały, łączyły, no i w końcu nagle powstał zespół, w którym było 2 perkusistów. To ja myślę - zobaczę, co na tej gitarze, niech lepiej będzie 2 gitarzystów. No i tak odważyłem się trochę wyjść i nagle okazało się, że to się podoba, że to chwyta, że ja w ogóle coś tam umiem grać. Tylko, że wtedy to ja strasznie dużo zacząłem ćwiczyć, jak zrozumiałem, że ja na tej gitarze będę grać, to potrafiłem po kilkanaście godzin dziennie siedzieć i grać. Aż w końcu się okazało, że gram na gitarze.

Dlaczego właśnie blues?

Ja to jako dziecko, kiedyś pamiętam usłyszałem na jakimś koncercie na żywo, a wtedy nie było to łatwe, bo tak młodzieżowej muzyki to ciężko było na żywo posłuchać. Usłyszałem brzmienie takiej przesterowanej, wyjącej gitary - jakie to na mnie niesamowite wrażenie zrobiło ! Ja do tej pory pamiętam, to jakieś takie uczucie, to dokładnie korespondowało z tym uczuciem, które ja miałem w środku, jakiegoś takiego cierpienia trochę, trochę niespełnienia...Ja byłem bardzo młody, ale to idealnie pasowało do tego, co miałem w środku. Takiego brzmienia zacząłem szukać, wtedy oczywiście słuchało się hard rocka i tego też miałem bardzo dużo, ale też bardzo szybko dotarłem do bluesa, bo tam właśnie tak na tej gitarze gra się. A były wtedy audycje w Trójce, pamiętam Pan Redaktor Chojnacki, Bielszy Odcień Bluesa, Blues wczoraj i dziś Marii Jurkowskiej, pamiętam też takie audycje. Ja nawet nie miałem wtedy radia z trzecim programem, ale miałem magnetofon, więc kolega Tadek, taki z klasy nagrywał mi te audycje na taśmę i tę taśmę dawał, ja jej słuchałem, potem oddawałem, tak sukcesywnie te audycje zmieniały się, miałem tam 5 nagranych i zawsze ta nowsza zastępowała tę najstarszą. Pamiętam wtedy dyskografia Mayalla leciała, takie różne fajne, dosyć ciekawe rzeczy. Z tym, że grać wtedy bluesa, tak w zespole, to w zasadzie nie grałem. Myśmy grali jazz rocka, bo rocka ostrego nie wolno bardzo było grać, tam się trochę udawało, ale generalnie nie zgadzały się te dyrekcje domów kultury, rock to chyba jakiś za bardzo zachodni był i nie pasowało im, a jazz  rocka tak. Rock był fajny, był ok, to graliśmy, ale tego bluesa to ja z kolei grałem dla siebie, tak próbowałem, słuchałem i zawsze próbowałem go jakoś przemycać, jak graliśmy, to zawsze próbowałem coś bluesowego zagrać.

Wcześniej blues był w Polsce bardzo popularny - jakie polskie grupy wywarły na Tobie największe wrażenie?

Ja bardzo dobrze pamiętam takie właściwie początki polskiego bluesa, graliśmy na festiwalu w Jarocinie, jeszcze wtedy to się chyba nazywało Wielkopolskie Rytmy Młodych, to nie był taki wielki festiwal, jak pózniej, graliśmy na tej edycji, gdzie debiutowała Kasa Chorych, a gwiazdą był wtedy Irian - jeszcze wtedy z Janowskim, jakie to na mnie wrażenie zrobiło ! Pamiętam ! I gra i zachowanie na scenie, coś niesamowitego ! Potem pamiętam studiowałem w Poznaniu, w Poznaniu odbywały się imprezy pod nazwą Folk Blues Meeting, tam też można było trochę posłuchać. Ja to bardzo lubiłem zespół Irian Dudka, już z tym innym składem troszkę , z perkusją....i grał tam wtedy taki młody gitarzysta, aż specjalnie dowiedziałem się, jak się nazywa - Andrzej Urny. On pózniej oczywiście był jakąś tam gwiazdą, grał w Perfekcie, czy gdzieś, bardzo mi się podobało i ten zespół zrobił na mnie duże wrażenie. Pamiętam też debiut np. Martyny Jakubowicz, jeszcze nie grał Nowak, tylko taki inny gitarzysta grał, który chodził przed koncertem i wszyscy patrzyli, jak on sobie rozgrzewał palce. Jako ciekawostkę mogę podać, że jak były te festiwale, to mieszkał u mnie w pokoju, w akademiku Rysiek Riedel, wtedy go właśnie poznałem. Ja byłem hippisem i jako hippisi to myśmy się kontaktowali jakoś, Rysiek nie miał, gdzie spać, to mówię - to chodz do mnie do pokoju , tam żemy trochę pogadali, mieszkał u mnie parę dni. Byłem właściwie przy pierwszej jego rozmowie z Jackiem Sylwinem w sprawie tego ich koncertu w Jarocinie, wtedy to był jeszcze taki skromny chłopak, to jeszcze nie była taka gwiazda, jak pózniej. Zresztą podarował mi pierwszą harmonijkę, ja właśnie wtedy się dowiedziałem, dlaczego nie mogę zagrać bluesa na normalnej harmonijce, dowiedziałem się wtedy, że to musi być specjalna, do bluesa harmonijka.

Wybrałeś śpiewanie po polsku - dlaczego?

Nie jestem pewny, czy jest coś takiego, że ja rzeczywiście wybrałem śpiewanie po polsku. Nie pamiętam jakiegoś momentu, żebym ja podjął jakąś decyzję, czy coś takiego. Przez wiele lat to ja śpiewałem po angielsku, bo grałem tego bluesa, jakby te wszystkie standardy Hoochie Coochie Man, I`ve Go My Mojo Working, grywałem w jakichś tam róznych składach, różnych zespołach, na jamach, tylko, że jak grałem te standardy, to nie zabiegałem za bardzo, żeby wyjść poza rynek lokalny, wystarczyło, ,że sobie zagram na jamie raz w tygodniu i było cacy wszystko. No, ale potem, jak postanowiłem pisać własne piosenki, zrozumiałem, że mam jakby coś do powiedzenia, postanowiłem to mówić, nie jestem muzykiem, który gra na jakichś zachodnich rynkach, gram w Polsce, dla polskiej publiczności, to pisanie piosenek po angielsku dla polskiej publiczności wydaje mi się takie trochę obciachowe. Bo jak mówię, to zależy mi, żebym był zrozumiany.

Czy Breakmaszyna to Paweł Stomma?

Nie mam pojęcia. Może się pewnie tak wydawać na początku, bo piosenki są moje, ja śpiewam, gram na gitarze, jestem tam najbardziej widoczny, ale w sensie muzycznym to może niekoniecznie tak jest, bo to jest trio. W trio tak naprawdę od każdego muzyka bardzo dużo zależy. I nawet jak pisałem te piosenki, to pisałem je pod tych konkretnie muzyków, żeby każdy z nich mógł zagrać najlepiej, jak potrafi. Dlatego takim problemem są zmiany składów w takim małym składzie. Jest jedna piosenka - Budzik, ona jest na pierwszej płycie, która była pisana w ogóle pod innego perkusistę, teraz ją gramy wprawdzie i może to nawet fajnie gada, ale nie jest to już coś takiego, jak było w momencie powstania. Także muzycznie - to niekoniecznie może. Jeżeli chodzi o piosenki itd., to jestem też frontmanem, to wiadomo, więcej uwagi ściągam, ale ja to w ogóle chyba też najbardziej w graniu lubię, tę współpracę, która się nawiązuje, tę interakcję, jaka powstaje między muzykami na scenie. To jest coś niesamowitego.... Czasami to graniczy z telepatią, jak jest dobry nastrój, jesteśmy zgrani, naprawdę dzieją się rzeczy trudne do rozumienia, jakaś taka łączność pozazmysłowa między muzykami.


Opisujesz niezbyt piękny świat,

Mówisz, że opisuję niezbyt piękny świat? Ja może niekoniecznie się z tym zgadzam, dla mnie ten świat jest piękny, przez to chyba, że jest prawdziwy, tak myślę, że prawdziwy, piszę o tym, co faktycznie istnieje. Miałem kiedyś taki okres w życiu, taki bardzo ciężki, materialnie też, finansowo, dziecko miałem małe, byłem bardzo zadłużony, z pracą miałem problemy, jedną pracę straciłem, miałem takie problemy różnego rodzaju i bardzo mnie gniotło to wszystko. I wtedy, pamiętam, oglądałem taki film, jakiś tam główny bohater to był jakiś stary rybak, który powiedział taki tekst: Skoro nie jestem szczęśliwy, mając to, co mam, to nie będę szczęśliwy mając też więcej. Wtedy bardzo dużo zrozumiałem, zrozumiałem, że ten świat, który mamy to jest jedyny, który mamy, jest najlepszy z możliwych i w związku z tym trzeba go cenić, trzeba cenić to, co jest..

To post-blues czy raczej punk blues?

Pytasz, czy to jest post blues, czy punk blues? Mi się w ogóle określenie punk blues zbytnio nie podoba,  dlatego, że ma jakiś taki pejoratywny wydzwięk, że to jakiś gorszy rodzaj bluesa, albo coś takiego. O ile dobrze rozumiem, to określenie punk blues to dotyczy zespołów, które grają bez basu. Ten pomysł to w ogóle dosyć fajny jest, jak posłuchałem tych Amerykanów zwłaszcza z Fat Possum, to rzeczywiście jest to jakiś  sposób na przywrócenie jakiejś pierwotnej surowości , bo współczesny blues, a przynajmniej jego amerykańska wersja to wydaje mi się taki za bardzo popowy, taki wygładzony, taki słodki, no...za bardzo komercyjny. A termin post blues to ja wymyśliłem sobie trochę, na swój własny użytek. Jakoś nie bardzo czuję się uprawniony do tego, żeby grać bluesa...Bluesa to grają czarni ze Stanów, albo biali z Texasu na przykład, takie młode, ostre chłopaki z Texasu też grają bluesa. Natomiast my jesteśmy ludzmi wychowanymi w troszkę innej kulturze muzycznej, jednak od dziecka ja nie słuchałem pentatonik, tylko raczej skal europejskich, to mam gdzieś tam ułożone w głowie. W ogóle bluesa słucham i najbardziej w tej muzyce cenię szczerość, szczerość i prawdziwość, w jakieś tam wielkie umiejętności muzyków to ja zbytnio nie wierzę. Natomiast, co zawsze do mnie przemawiało w tej muzyce to szczerość i prawda. Stwierdziłem, że Polak i Słowianin, jeżeli ma być do końca szczery to nigdy nie będzie autentycznego bluesa grał, bo nie jest takim człowiekiem. Stąd taki termin post blues, niby jest to blues, ale w takim lekkim cudzysłowiu.



W Polsce jest kilkadziesiąt festiwali bluesowych, ale wygranie jakiegoś konkursu dziś nie ma chyba żadnego znaczenia...

Rzeczywiście dużo tych festiwali bluesowych, dużo konkursów bluesowych, my nawet startowaliśmy w tych konkursach w 2008 r., nawet udało nam się wygrać trzy te konkursy. Jakoś przełożenia to specjalnie nie ma na propozycje. Fajnie wygląda, jak w swoim portfolio napiszę, że zespół wygrał taki konkurs, taki, taki, taki, ale jakoś tak...szału nie ma !

W mediach bluesa zwyczajnie nie ma - warto żyć w absolutnej niszy?

Życie w absolutnej niszy nie jest przyjemne. To znaczy mi rola zespołu, czy raczej twórcy niszowego odpowiada. Tylko, że blues jest jakby zjawiskiem niszowym, a my jesteśmy jakoś tak niszowi również w tym bluesie, więc to trochę się dużo tego robi... tej niszowości... Z tym, że my działamy, występujemy też dużo poza środowiskiem bluesowym, tam też mamy wzięcie. Ja grałem też swego czasu po różnych innych zespołach, grałem bardzo awangardową awangardę, grałem bardzo ambitny pop, równolegle do tych zespołów, w których grałem bluesa. No i te problemy z tym przebiciem się są chyba spore wszędzie. W mediach rzeczywiście bluesa jest mało i mogłoby być więcej, zwłaszcza w tych takich typu telewizja, telewizja właściwie radio prawie wyparła, radia to się słucha w samochodzie. No, ale żeby w tej telewizji coś wartościowego trafić, z jakiejkolwiek dziedziny, to i tak przeważnie trzeba do 2 w nocy czekać...

Po co jeździcie na konkurs na Rawa Blues Festival?

Po co jezdzimy na konkurs Rawa Blues? Ja wysyłam co roku zgłoszenia na festiwal Rawa Blues, mając nadzieję, że np. nas kiedyś zakwalifikują na dużą scenę, nie do konkursu. Ale jak nie zakwalifikują na dużą, tylko do konkursu, też dobrze, mi zależy na samym udziale, podoba mi się ta impreza, zależy mi, żeby brać w tym udział.



Ukazały się do tej pory dwie płyty Breakmaszyny - kto stoi za tymi wydawnictwami?

Dwie płyty Breakmaszyny, które nagraliśmy, właściwie je nagraliśmy, trudno mówić o jakimś tam wydaniu, to nie jest oficjalne wydawnictwo. Młodzież ma na takie coś określenie, że to jest 100-procentowy nielegal ..., coś takiego to jest. Ale jeżeli chodzi o nagranie, to oczywiście ktoś to musiał sfinansować. W Częstochowie jest coś takiego, przy Urzędzie Miejskim, jak Centrum Wspierania Amatorskiego Ruchu Artystycznego. Myśmy dwukrotnie dostali od nich dofinansowanie, właśnie na nagranie swego materiału, ostatni raz nam odmówili, bo teraz też ubiegaliśmy się, ale to tak ładnie nam odmówili. Napisali mianowicie, że  dorobek zespołu już jest zbyt duży, żeby uznać go za zespół amatorski. Niemniej jednak dwa razy jakąś tam kasę od nich dostaliśmy. No trochę oczywiście naszych pieniędzy w tym jest, znalezliśmy też trochę sponsorów - Pub Oslo, w którym graliśmy często, no i kilku sponsorów, którzy są albo naszymi fanami, albo w ogóle wspierają taką muzykę. Od wielu lat nas wspiera swoją pracą i finansowo również Tomek Wedman - pozdrawiam go bardzo serdecznie, no, a głównym sponsorem drugiego wydawnictwa jest Tomek Antos - niesamowity człowiek naprawdę, który też jest jakimś tam przedsiębiorcą, przy tym bardzo w naszym regionie działa, jeżeli chodzi o wspieranie i promocję bluesa, dofinansował jako główny sponsor naszą ostatnią płytę, też często go widuję i myślę, że nieprzypadkowo również, dlatego myślę, że też wspiera innego rodzaju imprezy również, koncerty na żywo, czy takie jakieś inne historie, bardzo mi taka postawa imponuje. I w ogóle wszystkim naszym sponsorom serdecznie dziękuję !

Czy można w Polsce przeżyć grając tak jak Breakmaszyna?

No oczywiście ! Jeżeli masz dobrą pracę, to nie ma żadnego problemu. Trudno mówić o jakimś dochodzie, jeżeli chodzi o granie takiej muzyki, jest to raczej bardziej kosztowne hobby. Z jednej strony to zle, chciałbym jako muzyk żyć, nic nie robić, tylko wstać z rana, poćwiczyć na gitarze, pojechać po południu do studia, nagrać coś, wieczorem zagrać koncert, marzenie..... Z drugiej strony też zdaję sobie sprawę, że taka pozycja, w jakiej w tej chwili występujemy, ma też swoje zalety, np. zapewnia mi jakąś tam niezależność artystyczną, czyli mogę mówić, to, co mam do powiedzenia. Nie muszę się tam za bardzo martwić, czy próbować na siłę podlizać publiczności, bo niekoniecznie musi dawać jakiś wartościowy efekt artystyczny.

Czy wierzycie w ogóle, że kiedyś usłyszy o was fan na przykład fan piosenek Ali Janosz z Idola?

W końcu Ala Janosz, jak zauważyłem ostatnio to jest wokalistka bluesowa, ale tak. Tak, ja wierzę w ogóle, wydaje mi się, że zespół Breakmaszyna ma w sobie taki duży potencjał, nie wiem, przebojowy, czy coś takiego, wierzę, że zespół trochę przekracza granice gatunku, że jest szansa....nie bardzo wiem, jak się do tego zabrać, ale myślę, że jest szansa. Widzę trochę po reakcji publiczności na koncertach, że jest szansa, że zespół trafi do szerszego kręgu odbiorców.



Czy tak zwany polski blues w ogóle istnieje?

Czy polski blues w ogóle istnieje? Właściwie to jest bardzo trudne pytanie. Gdybyś mi je zadał 10 lat temu, czy nawet 15 - nie miałbym wątpliwości, wtedy odpowiedziałbym, że istnieje. Jakoś tak inaczej odbierałem tę rzeczywistość, widziałem wtedy bardzo dużo bardzo fajnych zespołów, no takich, że wydawało się, że mają coś tam swojego do powiedzenia. Natomiast w tej chwili to tak nie wiem jakby, mam poważne wątpliwości.  Wydaje mi się, że bardzo dużo jest u nas takiej imitacji, że dużo jest zespołów, które grają jakby - tak trochę ....nie grają swojego, tylko robią jakąś tam imitację czegoś, co usłyszeli, imitację czegoś amerykańskiego...To jest taki trochę amerykański blues dla ubogich. Także nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
Pewnie tak, jest sporo kapel, które mają coś swojego i mówią rzeczywiście własnym głosem, ale wydaje mi się, że 10 lat temu to było jakieś takie bardziej widoczne.

Gdzie chciałbyś zagrać, na jakiej scenie?

Na jakiej scenie chciałbym zagrać? No...scena moich marzeń to jest oczywiście Madison Square Garden..., wolę wprawdzie grać w małych klubach, no, ale jeżeli mam powiedzieć, na jakiej scenie chciałbym zagrać to Madison Square Garden. A w Polsce? Nie wiem, w Operze Leśnej może....

Ostatnie słowo do Czytelników....

Teraz to pewnie chciałbym zaprosić na koncerty, bo okazuje się, że jakieś będą. Ja już tak myślałem sobie - może zespół już nigdy nie zagra, ze względów zdrowotnych, bo mieliśmy poważne problemy, ale okazuje się, że jednak nie, zespół istnieje, w związku z tym chciałem zaprosić na koncerty, podziękować wszystkim tym, co na nas głosowali, pozdrowić wszystkich znajomych, zachęcić też do wysłuchania naszej twórczości, no i ...do zobaczenia.

 

Rozmowę i muzykę z płyt grupy Breakmaszyna sluchajcie w radiu bluesonline.pl.