Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Sugar Blue at XXV Toruń Blues Meeting by Małgorzata Małkiewicz

25. festiwal Toruń Blues Meeting wypełnił klub Od Nowa fanami bluesa. Sugar Blue, Tortilla i Dżem dostali wielkie brawa. Gościnnie wystąpił Wojciech Karolak.

Koniec listopada, jedni kojarzą go z początkiem okresu przeziębień, inni liczą dni do wymiany opon na zimowe. Mnie za to, od lat kojarzy się jednoznacznie – to  dwudniowa wizyta na Toruń Blues Meeting i bluesowa uczta w środku jesieni w jednym z najpiękniejszych Polskich miast.

Tym razem, TBM nosił numer 25, tak to już od ćwierćwiecza Maurycy Męczekalski zaprasza fanów bluesa do toruńskiej "Od Nowy", aby w domowej atmosferze posłuchać bluesa, porozmawiać z wykonawcami, którzy pomiędzy występami przechadzają się po klubie, czy wziąć udział w nieśmiertelnym jam session. W tym roku moderacją Jam Session zajęła się trójmiejska formacja Jo & Lazy Fellow i to oni właśnie, choć niewymienieni na głównym plakacie, rozpoczęli jubileuszowy festiwal.

Widownia zebrana w klubie, choć ilościowo porównywalna z tą z 1990 roku, stanęła na wysokości zadania i bardzo energetycznie przywitali Asię i chłopaków, doskonale bawiąc się przy skocznych utworach grupy.

Po rozgrzewce przyszedł czas na debiutantów na TBM, grupę The Real Deal z Estonii, Zespół głównie grający covery i standardy bluesowe, składający się z doświadczonych i utytułowanych muzyków jak na przykład Sven Randoja, jeden z najpopularniejszych gitarzystów Estonii.

 

Po gościach z zagranicy na scenę weszło dwóch gitarzystów i pan z harmonijką, po krótkim przywitaniu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z Acustic, bardzo mocną reprezentacją Śląska. Zespołem, w którym nie brakowało niczego - nie potrzeba perkusji, przeszkadzajek, chórków czy klawiszy, aby grać muzykę prosto z serca - takie właśnie wrażenie po sobie zostawili panowie Grzegorz Achtelik, Szymon Borkowski i Jacek Szuła - silny, wielokrotnie porównywany z Ryszardem Riedlem wokal, wirtuozerska, prawie jazzująca gitara, natchniona harmonijka, polskie teksty, życiowe historie, to z pewnością recepta na jeden z z najbardziej zapadających w pamięci występów tegorocznego festiwalu.

Why Ducky? to już weterani toruńskiego festiwalu i jak na weteranów przystało - doskonale znani, doskonale zgrani, jak zwykle doskonale przyjęci - oczywiście, można dopracować wizerunek sceniczny i charyzmę wykonania utworów, ale obserwując zebraną widownię, nie było takiej potrzeby. Publika chce właśnie takich łajdaków.

Po łajdakach scenę zajął Robert Lenert & L.A. (Los Agentos), serwujący dość osobliwe połączenie world music, soulu, bluesa i jeszcze kilku gatunków - wszystko podane w bardzo przystępnej formie, na szczególną uwagę zasługuje tu wokal niezwykle utalentowanej Bożeny Mazur, co rusz przenoszący nas w inne rejony skomplikowanego świata muzyki.

 

Wszyscy czekali jednak na gwiazdę wieczoru, Sugar Blue. Ten amerykański artysta, mimo 65 lat na karku swoją energią mógłby obdzielić niejeden zespół. Wirtuoz harmonijki, wokalista, tancerz, aktor, kiedy trzeba komik, wspomagany przez idealnie zgrany zespół dosłownie porwał wszystkich bez wyjątku.

Jak się okazało, rodzinna atmosfera na scenie to nie tylko wynik wielu wspólnych prób, basistka zespołu to prywatnie żona Sugar Blue, a resztę zespołu traktują jako swoją rodzinę, ba, zabierają w trasę nawet swojego 1,5 rocznego syna! Malec wyszedł nawet na scenę po koncercie, aby przywitać się z publicznością.

Po występie gwiazdy przyszedł czas na ostatni punkt programu - jam session. Rozpoczynająca festiwal Jo & Lazy Fellow oraz wielu amatorów nocnego jamowania skończyli muzykowanie po czwartej nad ranem...

Tu zobaczysz zdjęcia z I dnia festiwalu: XXV Toruń Blues Meeting – 21 XI 2014

Drugi dzień festiwalu to przede wszystkim żelazne punkty prawie każdego Toruń Blues Meeting -  koncerty Tortilli i Dżemu, i to właśnie na te zespoły przychodzi większość toruńskiej publiczności.

To zawsze ogromna przyjemność śpiewać z Maciejem Balcarem nieśmiertelne hity, obserwować współpracę braci Otrębów, czy wsłuchiwać się w gitarę Jerzego Styczyńskiego.

Tortilla tym razem zaskoczyła nowym członkiem zespołu - specjalnym gościem na festiwalu był bowiem weteran organów Hammonda Wojtek Karolak, który szczerze mówiąc ukradł scenę Tortilli, nie umniejszając tym samym roli wokalistki, czy samego gospodarza festiwalu bez których całość nie miała by miejsca, jednak gość specjalny zasługuje na szczególne brawa.

Tyle o finale festiwalu, dzień drugi miał również trzy inne, ważne punkty programu. Mowa tu oczywiście o After Blues - gwiazdach pierwszego w historii Toruń Blues Meeting, nie spoczywających na laurach klasykach polskiej sceny bluesowej. Pierluigi Petrica, wielki ciałem i duchem do grania przybysz z Włoch zachwycił swoim podejściem do klasycznego akustycznego bluesa wspomaganego gitarą dobro. Jego utwory równie dobrze nadają się na największe festiwale jak i na uliczki miast, gdzie Piereluigi niekiedy występuje incognito udowadniając, że blues to muzyka dla wszystkich nie ograniczająca się do szczelnej elity.

Trzecim punktem, oprócz standardowych wykonawców Toruń Blues Meeting, w tym roku był Slidin’ PK and His Junkyard Orchestra - za tą dość skomplikowaną nazwą kryje się cała masa muzyków grających na jeszcze większej ilości instrumentów, na scenie królowały gitary dobro, banjo, mandoliny, saksofony. Królowała jednak przede wszystkim muzyka i ścisła współpraca tego Amerykańsko, Polsko, Irlandzko, Angielskiego bandu - dixielandowo, bluesowo, eksperymentalnie i z humorem. Jubileusz nie mógł obejść się bez niespodzianek i gości specjalnych, w związku z tym Slidin’ PK and His Junkyard Orchestra na scenie wspomagał Romek Puchowski, którego początki na scenie OD Nowy sięgają edycji z 1995 roku.

Tu zobaczysz zdjęcia z II dnia festiwalu: XXV Toruń Blues Meeting – 22 XI 2014

Taki był 25. Toruń Blues Meeting, trochę patrzący wstecz, trochę eksperymentalny, jak zwykle zatłoczony i gorący mimo jesiennej aury. Jaki będzie kolejny, przekonamy się już za rok.

Kamil Hejnowski

zdjęcia: Małgorzata Małkiewicz