Natalia Natu Przybysz - Kozmic Blues: Tribute To Janis Joplin

Natalia Natu Przybysz znana z genialnego na polskim rynku zespołu Sistars zdecydowała się nagrać piosenki legendarnej Janis Joplin. Album można już odsłuchać i ściągnąć z internetu.

Krążek otwiera emocjonalnie zaśpiewany „The Last Time”. Słychać, że Natalia włożyła w piosenkę wszystko, co tylko potrafią, ale niemniej zadziwiająco brzmią jej muzycy. Grają niezwykle stylowo, w duchu niepowtarzalnych lat 60., nawet brzmienie jest stylizowane na epokę hipisów. I mamy całkiem udaną partię harmonijki.

„Try (Just A Little Bit Harder)” bliższe już jest bardziej stylistyce Natu. Więcej w tej piosence szlachetnego soulu, choć Przybysz nie oszczędza gardła. Stylowe dęciaki dopełniają całości, a wielki przebój Janis Joplin, jeśli nawet nie zyskuje nowego wymiaru, to uszu nie kaleczy.

Jedyna premiera i jedyna polska piosenka w tym zestawie to kompozycja Jerzego Zagórskiego „Niebieski”. A że Polacy mimo wszystko z angielskim nie zawsze są za pan brat, niemal pewnym jest że przynajmniej publiczne stacje radiowe na „Niebieski” rzucą się, jak wygłodniałe psy na świeżą rąbankę. A samo brzmienie, nawiązujące do Amy Winehouse, jest znów dowodem, że dostęp do technologii znacznie ułatwia muzykowanie w XXI wieku. A harmonijka tym razem brzmi jasno i melancholijnie. I nawet jeśli Natu na serca dnie chowa kolor niebieski, piosenka mieni się ognistą purpurą.

Bardzo ciekawie, ale i w duchu San Francisco przearanżowano „Down on Me”. Ostrą gitarę zastępuje harmonijka grająca dźwiękiem modulowanym dłonią, a perkusjonalista dodaje mnóstwo latynoskich rytmów.

Przepiękny, molowy i tytułowy „Kozmic Blues” to największy sprawdzian dla każdej wokalistki. Natu zaczyna tę piosenkę jakby nieobecna, pogodzona z losem. Są kulminacje, ale gdzieś brakuje tego zatracanie się w pieśni, która opowiada o utraconej miłości. Momentami trąby górują nad wokalistką, ale może to tylko niedoskonałość kompresji.

Szybki numerek, to kolejna piosenka którą fantastycznie przearanżowano. „One Night Stand” ma w sobie tę soulową ulotność i odkrywa w ostrej Janis wielką duszę. Ale też i harmonia tej piosenki pozwala ubogacać ją dobrym aranżerom. Tym razem harmonijka lekko przypomina barwą Stevie Wondera, ale w niektórych momentach wydaje się nie być do końca precyzyjna. Za to niemal orkiestrowe dęciaki dodają piosence skrzydeł.

Killer w postaci „Move Over” udać się po prostu musiał. Natu jest oczywiście bardziej soul niż rock, ale znów wsparcie zespołu pozwala jej pozostać niezgorszą interpretatorką Janis Joplin.

Wbrew pozorom do nie najłatwiejszych należy „Half Moon”. To ognisty funk, tu wykonany w sposób dość wierny oryginałowi. Bo też i jest w nim kilka niespodzianek harmonicznych a i riff wygrywany przez organy ma w sobie moc rakiety na paliwo wodorowe. I Natu, jakby napędzona kosmicznym paliwem, znów wznosi się na interpretatorskie wyżyny.

Pięknie brzmi „To Love Somebody”. Natu swobodnie radzi sobie z ilością słów we frazie, zespół gra lekko i z polotem, wehikuł czasu przemieszcza się precyzyjnie i niezawodnie.

Jak nie kochać Janis Joplin, kiedy tyle lat temu zaśpiewała „Maybe”. Ta piękna soulowa ballada mogłaby z powodzeniem znaleźć się w repertuarze niejednej divy soulu. Jak to dobrze, że sięgnęła po nią Natu. Przybysz wyszła z tego spotkania z tarczą, co może oznaczać, że wychowa następne pokolenia szukające natchnienia w głosie Joplin.

„Tell Mama” to kolejna bomba energetyczna podarowana nam przez zespół Janis. Natalia Przybysz śpiewa odrobinę bardziej soulowo, za to zespół stara się ze wszech sił zagrać z mocą i energią równą wręcz czarnym mistrzom.

Kolejny dramatyczny blues to oczywiście „Ball & Chain”. Najpierw rzężąca gitara, a potem Natu śpiewająca jakby byłą opętana przez nowoorleańskie duchy. Wszystko rozgrywa się powoli, jakbyśmy oglądali senne majaki w zwolnionym tempie. Ale to magia jej głosu, bo przecież zespół gra jak szalony, a Przybysz powściąga emocje działając jeszcze bardziej na zmysły.

Na koniec Natu pozwala nam odpocząć przy sławnej balladzie „Me and Bobby McGee”. Jest harmonijka i te słowa o Bobbym grającym bluesa. I o wolności. Bo Natalia Przybysz tą płytą przecież dała sobie wolność.

“Kozmic Blues: Tribute To Janis Joplin” to płyta bardzo odważna. Natalia Natu Przybysz zmierzyła się z legendą Janis Joplin i udało się. Czy ta płyta była potrzebna, czy nie przyczepi jej na stała jakiejś łatki – czas pokaże. Ale jeśli choć kilka osób zafascynowanych Sistars i solowymi projektami sióstr Przybysz sięgnie po nagrania Janis Joplin i ta wielka artystka, gdzieś w zaświatach i Natalia, tu na polskiej ziemi, powinny być szczęśliwe. Bo będzie to dowód, że o pięknej muzyce zapomnieć zwyczajnie się nie da.

Kilka lat wcześniej piosenki Janis Joplin z rewelacyjnymi tłumaczeniami Daniela Wyszogrodzkiego nagrała Jolanta Litwin – Sarzyńska. Były częścią rewelacyjnego monodramu muzycznego „Moja mama Janis”. A oto, co aktorka mówiła portalowi bluesonline.pl: Wiedziałam, że nie chcę naśladować dokładnie Janis Joplin