Pod koniec 2012 roku do największych sklepów płytowych trafił zaskakujący album. Piosenki zaśpiewane i skomponowane przez Johna Lee Hookera Jr. nagrał z nim praktycznie nieznany zespół Daddy’s Cash.

W ogóle w całym tym pomyśle jest wiele momentów tajemniczych. Na harmonijce gra wspierany przez bluesonline nieraz Marcin Dyjak, ale żaden z muzyków nie chciał zdradzić szczegółów projektu. Pomoc przyszła dopiero po kilku miesiącach. Ze Szwajcarii.

Co czeka słuchaczy po odpieczętowaniu bogato wydanego digipacka? Od pierwszych nut „Speeding” słychać, że to bardzo przemyślana i elegancka produkcja. Hooker Jr. Swobodnie śpiewa swoje frazy na tle perfekcyjnie zaaranżowanej sekcji dętej liczącej sobie aż trzy osoby. Do tego dwóch gitarzystów, perkusjonalista. Daddy’s Cash to niemal bluesowa orkiestra.

Klasyczny chicagowski blues, świetnie zrealizowane plany dźwiękowe, aż przykrywają istotę tego gatunku w „Check That Ego At The Door”. Szkoda, że do książeczki z tekstami wydawca nie dołączył informacji, który z gitarzystów odpowiedzialny jest za partie solowe w poszczególnych piosenkach.

„I’m A Grown Man” to klasyczny wolny blues, w którym znów lśnią riffy dęciaków. Mamy zatrzymania, świetną dynamikę, ale chyba realizator w studiu jednak przedobrzył w wygładzaniu wszystkich niedoskonałości – całość brzmi jak z najdroższego kasyna w Vegas. No i lśni też pianista Wojciech Inglot.

Trochę pazura pokazuje zespół w „Boogie Woogie”. Wreszcie słychać harmonijkę Dyjaka, tylko dlaczego tak szybko realizator schował ją z tyłu zespołu. Mimo obiecującego początku, surowość boogie znikła pod olśniewającymi pomysłami aranżacyjnymi.

„Work Until I Die” to kolejny wolny blues, cieplej brzmią dęciaki, słychać perkusjonalistę, gitarzysta stosuje bardziej jazzowe brzmienie. Wszystko jest bardzo eleganckie. Główne solo gra saksofonista – Michał Jasiczek.

Funkowych rytmów nie brak w „Let You Go”. Czasem można odnieść wrażenie, że Daddy’s Cash właśnie w takiej estetyce, bliższej Earth, Wind and Fire czuli by się o wiele lepiej niż w stosunkowo ciasnych ramach bluesa.

Kompozycji „Bad Friend” nie powstydziliby się najwięksi bluesmani. I znów Daddy’s zaskakują aranżacją, w której dęciaki płynnie przechodzą w wybrzmiewające tony gitary solowej, a dodatkowe wtręty rytmiczne dodają dynami tej kompozycji. No i smakowicie brzmi w tym koktajlu trąbka z tłumikiem.

W „Something’s Wrong” pojawia się żeński głos i kolejny instrument dęty ma swoje pięć minut. I co tu udawać – puzonu słucha się z przyjemnością, ale w pewnym momencie aranżacyjna ekwilibrystyka zespołu wręcz odbiera resztki autentyczności temu bluesowi. Na szczęście śpiewacy są żywi.

Tytułowy „That’s What The Blues Is All About” to zagrany w oszałamiającym tempie swing. Tu nawet perkusista ma miejsce na kilka solowych taktów. Jest chrypliwy puzon i śpiewny saksofon. Prawdziwa swingowa orkiestra do której perfekcyjnymi dźwiękami dołącza Marcin Dyjak.

„I Can Do Bad All By MYself” to noastępny utwór nagrany według dobrze znanego schematu – rewelacyjne dęciaki i solista – tym razem padło na pianistę i gitarzystę.

Bardziej rhythm and bluesowe korzenie ma „Let’s Go Home” Trzeba też ukłonić się Hookerowi Jr., że w tekście wykorzystał nazwę Warszawa.

„I’ve Got To Do What I’ve Got To Do” to swingujący blues z pięknie budowaną przy pomocy sekcji dętej dynamiką i wyczekiwaną partią harmonijki.

Bardziej klasycznie bluesowo zbudowany jest „You Funny Too”. Zaczyna się od nut gitary, harmonijka wtóruje głosowi Hookera. Okazuje się, że bez sztafażu całej sekcji dętej ta muzyka brzmi równie przekonująco, a może – równie elegancko.

Niemal na koniec krążka Hooker proponuje genialny utwór „Chingaling Chingaling”. Wreszcie pojawia się w tej muzyce odrobina życia, gitara zaczyna zwodzić, Dyjak nie żałuje płuc swojej harmonijce, ale czujni koledzy i tak starają się zaaranżować co tylko się da. Ale i sam Jr. Chyba najbardziej lubi śpiewać właśnie tę piosenkę.

Krążek zamyka instrumentalny „Daddy’s Blues” – autorska kompozycja Daddy’s Cash. To właśnie w niej najwięcej do powiedzenia ma wspomniany Dyjak. Znacznie bardziej oszczędnie zaaranżowana, skomponowana z wielką kulturą, zaciera wcześniejsze mieszane uczucia.

Daddy’s Cash to znakomita grupa muzyków i aranżerów. Umieją i mogą zagrać praktycznie wszystko – dobrze byłoby móc sprawdzić, jak wypadną w katowickim Spodku.