Marcia Ball swoją karierę jeszcze w latach 70. XX wieku. Od 10 lat wydaje płyty dla Aligator Records. Jej Roadside Attractions to świetna porcja autorskich piosenek bez wielkich aspiracji.

Styl, w jakim tworzy Marcia Ball, bliski jest pojmowaniu bluesa na sposób nowoorleański. To ma być przede wszystkim dobra zabawa. A do tego potrzeba wyrazistego rytmu i nie mniej wyrazistej osobowości. Przy Marcii Ball nogi chodzą same.

 Krążek otwiera mocny strzał. To “That’s How It Goes”. Jest tu zabawa niemal w stylu gospel, swingujący bas i wzmocnienie dźwiękami organów hammonda. Na koncertach taki utwór musi wzbudzać istne szaleństwo.

A dalej jest bardzo podobnie. Tytułowe “Roadside Attractions” także zapraszają do tańca, choć harmonia bardziej morze kojarzyć się ze światem country. Ale przecież w USA muzyka ciągle miesza się w jednym wielkim tyglu.

“Between Here And Kingdom Come” nieco zwalnia tempo krążka. Brzmienie wydaje się jakby pełniejsze I od razu czuć, że ta piosenka mogłaby trafić do normalnego radia dla dorosłych.

„We Fell Hard” to kolejny przykład energii, jaką można wydobyć z pianina, głosu i oszczędnej perkusji. Ale żeby nie było nudno – pojawia się sekcja dęta i świetne solo na saksofonie.

“Look Before You Leap” to już świetny swingujący blues. Głos Ball opowiada historię bez histerii, a aranżacja wzmocniona dęciakami, z refrenem przypominającym wielkie hity rhythm and bluesa, tworzy z tego utworu jeden z najciekawszych i bardzo współczesnych momentów krążka.

„I Heard It All” rozpoczyna się molową frazą zagraną na pianie fendera. Ball śpiewa stonowanym głosem, a w tle powoli przybywa dźwięków. I nagle wybucha piękna pieśń, z rewelacyjnymi chórkami i nieco tajemniczym klimatem spotęgowanym oszczędnym slidem.

„Believing In Love” to piosenka, która mogłaby się pojawić zarówno w filmie Cadillac Records, jak i współcześnie. To sztuka – umieć połączyć współczesne sposoby komponowania z tradycją liczącą sobie niemal pół wieku.

“This Used To Be Paradise” to opowieść o dziadku z Luizjany, który musiał ustąpić kompaniom naftowym wykupującym najlepsze ziemie. Tym razem aranżacyjnie Ball wspiera Joel Guzman, znany wirtuoz akordeonu.

Marcia szybko powraca z krainy nostalgii do krainy zabawy. I takim bezpretensjonalnym klimacie utrzymany jest utwór „Everybody’s Looking For The Same Thing”. Honky tonk piano i mocny, zdecydowany rytm to podstawa tej kompozycji.

Jakby tego było mało Marcia serwuje słuchaczom swingujące „Sugar Boogie”, oczywiście wzmocnione chórkami, sekcja dętą i jazzowo brzmiącą gitarą elektryczną. Świetna realizacja.

„Mule Headed Man” to powrót do klasycznego fortepianowego bluesa. Marcia śpiewa i sama a sobie dopowiada frazy na klawiszach. Do tego dochodzą komentarze gitary i mamy wspaniały, esencjonalny blues.

A na zakończenie - “The Party’s Still Going On”. Porcja tanecznego czadu z dęciakami.

Marcia Ball nie chce zbawiać świata. Wie, że muzyka ma dostarczać rozrywki i robi to najlepiej jak umie. A że dysponuje i głosem i talentem - Roadside Attractions to krążek, który spełnia wszystkie oczekiwania.