Ow02JZnaLJw

Arek Zawiliński, mistrz dobro, slide, fingerpicking postanowił zreinterpretować piosenki zespołu Breakout. Nie naśladuje – gra bluesa tak, jak tylko on potrafi.

Na początku przestraja gitarę, potem nakłada na palec rurkę zwaną bottleneck i śpiewa, jak starzy bluesmani z Delty. I bez obawy – nie udaje chrypki, nie obniża głosu – tu chodzi o wrażliwość. I stąd „Sen szaleńca” naprawdę ma w sobie sporo gitarowego szaleństwa uzyskanego w najprostszy, a jednocześnie w 100 procentowo bluesowy sposób.

Pamiętacie fantastycznego bluesa „Daję Ci próg”? Już samo intro kojarzy się z bluegrassem, dopiero kiedy słyszymy dobrze znane słowa – otwiera się w mózgu szufladka. I teraz musimy otworzyć kolejną – do której włożymy świetne granie Zawilińskiego – całkowicie odmienne od elektrycznego pulsu Breakoutu. Ileż tu nowych nut – to właściwie zupełnie inny blues!

Arek Zawiliński wziął się za ikoniczny blues wszech czasów „Kiedy byłem małym chłopcem”. I już można się domyślić, że zamienił go na hipnotyzującego bluesa z Delty. I ma rację – rytm, jaki narzucił temu przebojowi o wiele bardziej wciąga do słuchania niż znana także z reklam wersja z płyty „Blues” Breakoutu. Esencja klasycznego bluesa.

Gitara rezofoniczna pod palcami Zawilińskiego staje się fantastyczną maszynką do generowanie korzennego boogie, bo tak właśnie zinterpretował „Ten o Tobie film” muzyk z Bieszczadów. Fani bluesa, zwłaszcza muzykujący amatorsko – będziecie mieli nie lada orzech do zgryzienia. To nie jest granie trzech akordów, to bluesowe opowieści pełne rytmiki, wirtuozerskich zagrywek, dynamiki uderzeń w struny.

Bliska rytmice oryginału, ale o ileż bardziej osadzona w bluesach starych mistrzów jest interpretacja piosenki „Śliska dzisiaj droga”. Właściwie można rzec, że wykorzystując fingerpicking Arek Zawiliński zamienia się w człowieka orkiestrę, w dodatku świadomie operującego głosem.

Dobry riff można zagrać na wszystkim. Przykładem tego niech będzie jeden z największych przebojów naszego blues rocka – namiętnie coverowany „Oni zaraz przyjdą tu”. Tu rytm trzyma tupanie, a owa charakterystyczna zagrywka ginie nieci przykryta głosem Zawilińskiego, który lekko zmienia melodię, by utrzymać się w założonej przez siebie konwencji. Konwencji, która pokazuje, że dobry blues zabrzmi dobrze w dowolnej stylistyce wykonania. A swoją drogą – ciekawe, co by było gdyby Arek zaśpiewał ten numer z Tomaszem Organkiem, a później wykonaliby razem „Głupi ja”?

Na swój sposób bliska jest oryginalnej rytmice interpretacja „Na wysoką wchodzę górę”. I znów – ten groove hipnotyzuje dużo bardziej niż wykonanie z basem i bębnami. Magia?

To nie „Sen szaleńca”, to Arek Zawiliński szaleje na swoim dobro żeby z brutalnego rock bluesowego boogie „Oni mnie wyręczą w tym” wycisnąć esencję przekazu Bogdana Loebla. Bo tu i tekst i muzyka mają znaczenie, choć akurat teksty są esencją bluesowego pojmowania świata.

I oto wyzwanie – jak zagrać jednego z najlepszych na wpół akustycznych bluesów Nalepy – „Jest gdzieś taki dom”? Ano wykorzystując archaiczną technikę, otwarty strój i slide – bo przecież blues to call and response. A że zmienia się rytmika, zamiast ponurego klimatu jest radość ruszania w podróż – na tym polega interpretacja a nie coverowanie.

I oto finał –wariacja Arka Zawilińskiego „Pamięć” do nut Roberta Bartusika. Miast podrabiać niepowtarzalny styl Loebla, Zawiliński wykorzystał tytuły utworów i frazy Loebla i z tych puzzli ułożył kolejne wersy „Pamięci”. Bo przecież te słowa rezonują w nas i oby rezonowały jak najdłużej. „To mój blues” śpiewa przejmująco muzyk i w tym momencie wszyscy jesteśmy nim. Bo to nasz blues – bez względu na to, czy gramy na ukulele dobro, harmonijce czy tylko pod nosem recytujemy „musisz walczyć, musisz wierzyć”.

Płyta z tych „must have”, choć uważam, że wartości nabierze dopiero wersja de luxe – z dołączonymi tabulaturami i wskazówkami do strojenia gitary. To byłby wspaniały podręcznik dla bluesujących muzyków nie tylko w Polsce. Co pan na to, panie Zawiliński?