Tinsley Ellis – Ice Cream in Hell

Tinsley Ellis na początku 2020 roku wydał krążek „Ice Cream in Hell”. 11 autorskich piosenek zadowoli fanów mięsistego blues rocka.

Właśnie blues rocka, bo mimo bogatego, elektrycznego brzmienia, Tinsley Ellis pozostaje przedstawicielem białego bluesa.

 

Rozpoczyna płytę mięsistym utworem „Last One to Know”. Z porządną sekcją dęciaków, z buczącym wręcz saksofonem i znakomitą, elektryzującą gitarą.

 

„Don’t Know Beans” to utrzymany w szybkim tempie funkujący blues rock silnie osadzony rytmicznie w akordach wprost z organów B-3. No i ten głos. Tinsley Ellis ma w gardle barytonowe nuty, które potrząsną każdym słuchaczem.

 

Ma też rękę do uwodzicielskich riffów, jak choćby początek tytułowej kompozycji „Ice Cream In Hell”. Pięknie się kołysze, wychodzi nieco poza bluesowy schemat, a jednak nikt nie ma wątpliwości, że gitarzysta bluesa po prostu kocha. W plamach organów niespiesznie opowiada swoją gitarą, to co chciałby słuchaczom przekazać.

Dysponując głosem jak dzwon Tinsley Ellis może sobie pozwolić na oparty na rock and rollowej rytmice utwór „Foolin’ Yourself”. I to właśnie organy do spółki z rock and rollowym pianem trzymają rytm.

 

I wreszcie nadchodzi pierwszy slow blues – z nieco nawet ociężałym rytmem zagrany „Hole In My Heart”. Tu dopiero gitara Ellisa może grać przejmujące responsy do jego zdecydowanie wyśpiewywanych fraz. W solówce jest groove, vibrato, blue notes, a wszystko utrzymane w ryzach powolnego klimatu, smutnej pieśni o miłości.

Niemal jumpowy rock and roll „Sit Tight Mama” wybija słuchaczy z bluesowej melancholii. Owszem – da się przy nim poskakać, Yinsley Ellis fantastycznie buduje napięcie grając solo slidem, ale utwór – choć silnie bluesowy – zwyczajnie nie pasuje jakoś do tego krążka.

 

W „No Stroll in the Park” Ellis przetwarza swoją gitarę używając nieco efektu wah wah, co wraz z kołyszącym rytmem bluesa pozwoli wysforować się na pierwszy plan… organiście Kevinowi McKendree. Ale i sam Tinsley zagra kilka wyśmienitych, pełnych bluesa nut.

 

„Evil Till Sunrise” nie dość, że utrzymany w całkiem szybkim tempie, to jeszcze obdarzony został funkowym nerwem. A solówki Tinsleya Ellisa na niemal czystej gitarze brzmią momentami jakby grali do spółki David Gilmour z Carlosem Santaną.

 

Shuffle „Unlock My Heart” brzmi dokładnie tak, jakb Tinsley Ellis na chwilę wpadł do jakiegoś chicagowskiego klubu. Na luzie, z zagadującymi się instrumentami i mnóstwem radości płynącej z każdego muzyka.

 

Kończący krążek utwór „Your Love’s Like Heroin” to popis szczególnej wrażliwości muzyka. Wolny, siedmiominutowy blues hipnotyzuje od pierwszego do ostatniego taktu. Czysta magia.

Tinsley Ellis na firmamencie białego blues rocka to niezawodna marka. „Ice Cream In Hell” fanów takiego grania na pewno nie rozczaruje. Do auta, do domu i do posłuchania na żywo. Kiedyś...