John Clifton – Nightlife

John Clifton, klasycy bluesa i Bartek Szopiński złożyli się na materiał płyty „Nightlife”, jaką właśnie nagrał John Clifton. Co za styl!

Czasem lepiej wziąć na warsztat cudzą kompozycję, niż układać to, co ułożone. Szczególnie, kiedy umie się ją zamienić w szaleństwo z pogranicza teksaskiego rock and rolla i boogie. Z świetnym pianinem Bartka Szopińskiego. Tak, to nie pomyłka. Wraz z Johnem Cliftonem i szalejącym na gitarze Scottem Abeytą w studiu znalazł się nasz Boogie Boy. A John Clifton wykorzystał go zgodnie ze sztuką, a sam tak zagrał na harmonijce, że spadły kapcie.

Jako znakomity showman John Clifton na piosenkę nr 2 wybrał fantastycznego bluesa „Sad About It”. Wyje i skowycze, śpiewa falsetem, a kto był na koncercie Cliftona, wie jak się ten frontman wtedy zachowuje. Lee Moses może być dumny mając takich białych naśladowców. Bartek Szopiński skromnie dogrywa tu końcówkę na hammondach.

„Last Clean Shirt” klasyków Leiber/Stroller/Otis to znów okazja do prezentacji drugoplanowego muzyka w pierwszoplanowej roli gościa, który puentuje każdą frazę. Tak, tak – Bartek Szopiński jak rasowy entertainer robi tę płytę. John Clifton dokłada tylko trochę tłustych dźwięków na harmonijce i gra gitara. Można klaskać, tak jak muzycy w studiu.

Pysznie brzmi zarejestrowana w studiu perkusja, na której przemiennie grają Roman Rivera i John Shafer. Tymczasem John Clifton zawodzi „Long As I Have”. Nie dość, że robi to znakomicie, to jeszcze mam wrażenie, że wchodząc na wyższe partie świetnie się bawi. A kiedy lekko przesterowaną harmonijką dokłada do pieca, można być pewnym, że to dobrze zainwestowane w krążek i pieniądze i czas poświęcony na słuchanie.

Klasycznego rock and rolla ze sprężynowymi pogłosami usłyszymy w „Brand New Way To Walk”. I niespodzianka – ten szalony utwór wykombinował John Clifton, a swoje umiejętności w podciąganiu strun i powściągliwości prezentuje Scott Abeyta. Piano odpoczywa, ale harmonijka da czadu. It’s only rock and roll but…

W „Swamp Dump” producenci pokusili się nawet o dodanie jakowychś bagiennych odgłosów, a całość utrzymali w tempie santanowskiego latin bluesa. Instrumental dowcipny, z fajnymi dialogami, bynajmniej nie instrumentów. Muzyczny żart najwyższego sortu.

Po chwili relaksu machina rusza z kopyta. Sprinterski swing „How About That” to kolejny pomysł Johna Cliftona na dyskretne zaznaczenie mistrzowskiej harmonijki podkreślenie biegłości Matta Moultona na basie, jak też fantastycznego bębniarza. A Abeyta swinguje swinguje z wprawą rock and rollowca albo na odwrót. I nikt nie musiał śpiewać.

„Still A Fool” Muddy’ego Watersa brzmi stosownie ciężko i mrocznie, jakby nie mógł wydostać się z oblepiającego błocka Mississippi. Minimum środków wyrazu, maksimum ekspresji.

Ależ kiedyś pisali teksty. Te długonogie kobiety do dziś rozpalają wyobraźnię, choć wyszły spod piór Billa Gianta, Bernie Bauma and Florence’a Kaye, by król rock and rolla Elvis Presley miał co zaśpiewać w „Viva Las Vegas”. John Clifton jest żwawszy, a cały zespół brzmi jak porządny rythm and bluesowy team z… Wysp Brytyjskich – oczywiście z lat 60. XX wieku. Genialna wersja! No i w ekstatycznym finale odnajduje się zmutowany na kilka utworów Bartek Szopiński.

Za to w „Wild Ride” gada sobie na pianinie z Johnem Cliftonem aż miło. Nie do wiary – reszta zespołu odpoczywa. Zasłuchali się czy jak? My tak.

Ciekawie nagrany, z funkującymi wstawkami, i niemal rockowymi riffami jawi się utwór „No Better Time Than Now”. Choć niekonieczny w tym zestawie.

Za to finałowy „Every Now And Then” to dziewięciominutowy wolny blues, gdzie Bartek Szopiński, Scott Abeyta i oczywiście John Clifton dają popisy swojej bluesowej wrażliwości. La grande finale!

 

Bartek Szopiński wraz z Boogie Boys nie pierwszy raz pojawił się w studiu Johna Cliftona. Wszak Boogie Boys nagrali płytę „Made in Cali”. Czy „Nightlife” nie powinna nosić podtytułu „in Poland”? Wszystko okaże się w trasie po Polsce. Koniecznie.