Kris Pohlmann – 10 Years Live

Kris Pohlmann, Brytyjczyk, na stałe mieszkający w Niemczech, od 10.lat nieprzerwanie koncertuje z power trio grając blues rocka. Postanowił podsumować swoją pracę, choć bardziej umiłowanie muzyki, krążkiem „10 Years Live”.

Na program płyty złożyły się utwory zarejestrowane w Tresorfabrik w niemieckim Duisburgu i BluesMoose Cafe w Holandii. „Don’t Make A Fool of Me” czy „Borrowed Time” brzmią jak hard rockowe huragany, z tym, że ten drugi ma w sobie więcej elementów hendrixowskiego bluesa.

Kiedy na stojak trafia Telecaster – model 1964, a Kris Pohlmann chwyta za Gibsona Les Paula zrobionego pod gust Gary Moore, blues rock wypływa z tria z mocą górskiego wodospadu.

Ta gitara spełnia funkcje rytmiczną w „One Day Baby”, ale zaczyna gadać do słuchaczy w świetnym „Too Tired”. Chocagowsko pojmowany blues, z zatrzymaniami i lekkim swingowaniem to bardzo udane granie.

Sporo overdrive i jeszcze więcej slide składa się na jakże stylowy „Got To Be The Blues” ze słowami „blues is the healer”. Nawet jeśli Kris Pohlmann śpiewa zupełnie jak biały, gitara nadaje piosence sznytu muzyki etnicznej, nie bez ukłonów do gry w klimacie Rory Gallaghera.

Tylko odrobinę kameralniej brzmi blues rockowy „Fallin’ Down” nagrany w BluesMoose Cafe w Holandii. Energia gitary i ekspresja całego tria wprost wyrywają się z głośników.

„Used To Be” rozpoczyna mocny, hard rockowy riff, przełamany pełnymi przestrzeni zwrotkami. Mam wrażenie, że Kris Pohlmann jest bardzo zżyty z tym numerem, bo choć nie jest najłatwiejszy w interpretacji, na scenie w Duisburgu wypada przekonująco również wokalnie.

Spośród kilku coverów, w ucho wpada „Come Together In The Morning” z repertuaru Free z świetną partią solową basisty Jonasa Bareitera. Za to żaden z panów Paulem Rodgersem nie jest…

Fantastyczny „I’m Tore Down” Freddie Kinga uderza z niesamowitą energią. Kris Pohlmann śpiewa z energią dorównującą jego energetycznemu triu.

„(April) Spring, Summer and Wednesdays” to piosenka z repertuaru Status Quo, ulubionego zespołu z dzieciństwa na Wyspach Krisa Pohlmanna. Tu brzmi nieco sztywno, ale też i inspiracja ma raczej znaczenie sentymentalne niż artystyczne.

Tytułowy „Taylor Road” to mimo wszystko bardziej rockowa niż bluesowa piosenka. W koncertowym nagraniu słychać, że podobała się w Tresorfabrik.

Za to „Reconsider Baby” Lowella Fulsona, to jedna z podwalin rock and rolla, słwany blues śpiewany zarówno przez Elvisa Presleya, jak Erika Claptona czy Joe Bonamassę. Zdecydowanie najwspanialszy bluesowy fragment „10 Years Live”, zarejstreowany w holenderskim klubie. Tu dopiero słychać, ile bluesa ma w palcach i w sercu Kris Pohlmann.

Pozostając z Gibsonem w ręku, trio kończy płytę piosenką „One For Sorrow” tytułową z wcześniejszej studyjnej płyty gitarzysty. Przepiękne, instrumentalne zwieńczenie podróży, przez 10 lat spędzonych przez gitarzystę na scenie.

Żegnając się ze słuchaczami, Kris Pohlmann dziękuje im za wspieranie bluesa. Dlaczego zatem aż tyle rocka zarejestrował na krążku? Chyba dlatego, że taka mieszanka lepiej sprawdza się w klubach, a płyta miała oddawać prawdziwe oblicze występów. Szczęściem, kiedy już trio zaczyna grać bluesa, drżą góry.