Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Dr Blues & Soul Re Vision nadal w świetnej formie koncertowej. Soul i rhythm and blues zabrzmiały z pełną mocą w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich. Tak grupa otwierała koncert zespołu Dżem.

bluesonline.pl: Zespół Dr Blues & Soul Re Vision otwierał 9 grudnia 2012 roku poznański koncert grupy Dżem w Hali 2 Międzynarodowych Targów Poznańskich. Czy przygotowaliście coś szczególnego na ten koncert?

Dr Blues: Dla nas ten występ był wyjątkowy. Mieliśmy przecież zagrać przed własną publicznością i to szczególną. W dużej sali, przed osłuchanymi fanami bluesa i grupy Dżem. Postanowiliśmy przygotować na ten dzień specjalny program z uzupełnieniem brzmienia o sekcją dętą. Nasz saksofonista Łukasz Matuszewski przygotował aranże, a zagrali z nim Kuba Kurek na trąbce i Piotr Banyś na puzonie. Sekcja spisała się znakomicie, no i przez to nasze brzmienie w tym dniu było bardzo pełne, klasycznie soulowo - rhythm'n'bluesowe.

          

Czy wielbiciele grupy Dżem to potencjalni odbiorcy granej przez Was muzyki?

Dr Blues: Wykonywanie bluesa, czy soulu dziś, to działalność niszowa, można nawet powiedzieć przekornie, że jest to obecnie wręcz muzyka alternatywna. Fani grupy Dżem to znacznie szersza społeczność niż fani bluesa. Zresztą sam Dżem bardzo wykracza swoją stylistyką poza standardową, archetypową formę źródła z którym jest powszechnie kojarzony. Dziś wielbiciele Dżemu to publiczność wielopokoleniowa i bardzo zróżnicowana. Nie graliśmy więc dla typowo bluesowej publiczności, ale byliśmy pewni, że zostaniemy zrozumiani i zaakceptowani.

Jak zareagowała publiczność? Nie jesteście przecież szerzej znanym zespołem. Czy zaakceptowała Wasz styl muzyczny i wizerunek sceniczny dość odbiegający od standardowego polskiego zespołu kojarzonego z bluesem?

Dr Blues: Miałem tremę i czułem po wyjściu na scenę, że większość widzów patrzy na nas z rezerwą. Ale już po pierwszych taktach znaleźliśmy wspólny jezyk i odczuliśmy więź ze słuchaczami. Można było to odczuć po spontanicznym odzewie widowni, żywych reakcjach na moje zachęty do wspólnego śpiewania fragmentów refrenów i gromkich brawach po każdym kawałku.

Wasze brzmienie na tym koncercie kojarzy się z B.B. Kingiem. Czy nie uważacie, że jest to zasklepianie się w pewnej zamkniętej już stylistyce?

Dr Blues: Dla mnie B.B. King jest wzorem, nigdy tego nie ukrywałem. Zresztą gitara na której gram - Lucille od razu narzuca takie skojarzenie, ale to nie znaczy, że staramy się kopiować Mistrza. Z założenia nasza muzyka to połączenie muzyki soulowej i rhythm'n'bluesa. To bogatsza niż w klasycznym bluesie harmonia, zróżnicowane formy utworów - to nadaje tej stylistyce szczególną atrakcyjność. Obecność sekcji dętej z klasycznymi aranżami spowodowała, że rzeczywiście takie wrażenie mogło powstać, co zresztą uważam za wielki komplement. Ale soul to bardzo pojemny gatunek muzyczny i w miarę naszego rozwoju będziemy starali sie penetrować także inne zakątki brzmieniowe tego stylu.

Wykonujecie wyłącznie utwory innych twórców, czy nie ciągnie Was do tworzenia własnych kompozycji?

Dr Blues: Klasyczny soul z którego czerpiemy inspiracje jest u nas muzyką praktycznie nieznaną, zapomnianą. Wiele świetnych kompozycji, które powstały w latach sześćdziesiątych za oceanem do dziś urzekają ponadczasowością, są interesujące. Nie są u nas popularne i są rzadko wykonywane, o wiele rzadziej niż standardy bluesowe. Na pewno nie można powiedzieć, że nudzą. Kuriozalne jest, że czasami słuchacze sądzą, że są to nasze kompozycje. Mieliśmy już takie pytania. Ale wracając do tematu powiem, że nie każdy musi być twórcą. Wielu najbardziej znanych wykonawców bluesa i soulu wcale nie było twórcami swoich piosenek z nimi kojarzonych. Nasza muzyka ma być rozrywką, wspólną zabawą. Jej wykonanie i klimat są najważniejsze, a nie autorstwo granych kompozycji.

drbluesmtp

Stanowicie bardzo barwną i zróżnicowaną wizualnie grupę muzyków, raczej trudno byłoby Was uznać za grupę bluesową sądząc po wyglądzie. Szczególnego smaku dodaje zespołowi atrakcyjna basistka Joanna Dudkowska.

Dr Blues: Tak, Joasia jest wyjątkowa i to nie tylko ze względu na swoją urodę. Jest świetną basistką, wszechstronnie wykształconym muzykiem. Znakomicie się rozumiemy, tworzymy  sceniczny duet, bawimy się na scenie, wciągamy do tej zabawy publiczność. Uwielbiamy to, bo taki jest rhythm'n'blues i soul - to muzyka rozrywkowa, wręcz zmuszajaca do tańca, ruchu i wspólnej zabawy.

Skąd wziął się Dr Blues? Masz już swoje lata, a jest raczej niemożliwe, że dopiero półtora roku temu wraz z powstaniem grupy Dr Blues & Soul Re Vision zacząłeś grać i śpiewać. Trudno pojawić się nagle na rynku muzycznym, a o Tobie nie było słychać ostatnimi czasy, choć Twoi rówieśnicy słuchający bluesa pamiętają Ciebie doskonale.

Dr Blues: Zacząłem grać bluesa na początku lat osiemdziesiątych. W 1984 roku współtworzyłem istniejący do dziś zespół Wielka Łódź, który był i jest uznawany za jeden z najbardziej wyrazistych stylistycznie zespołów grających bluesa chicagowskiego w Polsce. Blues to całe moje życie, choć miałem kilkunastoletni okres sporadycznych występów. Wiele osób nie zna mojej historii, szczególnie młodsze pokolenie. Ale stopniowo dowiadują się, że nie pojawiłem się znikąd. To jest raczej come back. Cieszę się, że po powrocie do aktywności estradowej i życia muzycznego w tak szybkim tempie jestem akceptowany w środowisku przez nową publiczność. W tej chwili blues jest ciągle w odwrocie, co widać najlepiej po frekwencji na koncertach zespołów bluesowych. A granie bluesa, czy soulu obecnie graniczy z szaleństwem. I taki jest mój zespół - to grupa szalonych ludzi, dla których muzyka jest sposobem na życie i bez niej jego sobie nie wyobrażają.