Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Around the Blues wygrali konkurs podczas 32. Rawa Blues Festival

Around the Blues, mimo wydanej płyty, stanęli do konkursu podczas na 32. Rawa Blues Festival. Zdaniem jury, byli najlepsi spośród ośmiu wykonawców – nie tylko z Polski.

Do tegorocznej edycji o wygranym konkursie, czyli możliwości zagrania do niemal pustego Spodka, ale na dużej scenie Rawa Blues Festival, decydowała publiczność. I to nieprzypadkowa – trzeba było zapłacić za bilet, żeby wziąć udział w głosowaniu. W tym roku prowadzący od lat konkursy Marek Jakubowski, przedstawił kilka osób, tłumacząc, że to bywalcy festiwalu i, że to oni zdecydują o wygranej. W imieniu organizatorów tłumaczył, że w ten sposób dają oni zespołom równe szanse, bo im później – tym więcej bluesfanów pojawia się w Spodku.

Nikt, łącznie z Around the Blues, nie spodziewał się chyba, że ten świetny i dobrze znany zespół wygra konkurs i wejdzie na dużą scenę. Ale ich profesjonalny warsztat i świetna, znakomicie czująca bluesa wokalistka, sprawdzili się nawet w najbardziej polowych warunkach.

            

Na nagraniu słychać, że w holu Spodka słuchać elektrycznego bluesa nie jest łatwo, ale zespoły wierzą, że sam udział w konkursie jest rodzajem promocji i nobilitacji i chyba mają rację.

Jako drugi musiał występować The Blues Experience. I znów o względy jury walczyli świetni muzycy, w dodatku grający z niemniej intrygującą wokalistką.

Anna Pawlus to wulkan energii, śpiewa w kilku formacjach, a ta piosenka – gdyby została zaaranżowana w manierze bliższej Sade, mogłaby zrobić furorę niekoniecznie w bluesowym światku.

Młodziutki Blue Band Blues cieszył uszy i żywiołową wokalistką i składem wzbogaconym o harmonijkarza.

bluebandblues

Tu trzeba pokłonić się selekcjonerom konkursu, którzy nie przegapiali w składach stających w konkursie zespołów tego symbolu bluesowego brzmienia.

Wiele osób mógł zaintrygować udział w konkursie zespołu Bez Wat. Wytrawni fani bez trudu rozpoznali w osobach harmonijkarza i gitarzysty byłych członków nagrodzonej już na Rawie Wolnej Soboty. Dawid Wydra i Wojtek Kubiak z nowym zespołem wypadli jakby bardziej blado, ale znając ich talent i pracowitość trzeba wierzyć, że szybko o nich usłyszymy.

Absolutnie wyjątkowo zabrzmiał z kolei Arek Zawiliński. Outsider z pogranicza bluesa, folku i piosenki autorskiej jest w Polsce jednym z najciekawszych, co niedocenianych muzyków akustycznych. Wsparty o kontrabas Romana Ziobro, bębny i brzmienie harmonijki, ubrany wyjątkowo skromnie i stylowo, zaprezentował autorskie piosenki. A w nich mnóstwo odniesień do twórczości Roberta Johnsona, wizji świata Boba Dylana i swoich osobistych przemyśleń. Przy okazji promował swoją nową płytę z zespołem Na Drodze „Żelazna”.

Znacznie więcej hałasu narobił w holu Spodka Two Timer. Zespół, który właściwie nigdy nie pojawił się w naszym portalu również w swoim składzie miał harmonijkarza. Wraz z gitarzystą stanowili najbarwniejsze osobowości składu, choć i wokalista starał się, jak mógł.

Tymczasem inny wielki śląski bluesman – Marek Makaron – również mimo wydanych płyt i niezaprzeczalnych sukcesów artystycznych – również pojawił się na małej scenie. I znów nie wygrał konkursu. W hipnotyzującym występie wspierał go harmonijką Adam Jawień, a sam Makaron nie zapomniał o starannie przygotowanym wizerunku scenicznym i wspomnieniu o Wiesławie Chmielewskim, dziennikarzu bluesowym. Nikt od Motyki nie wyglądał na scenie lepiej tego smutnego przedpołudnia, kiedy wypędzeni zza kulis dziennikarze biegali po Spodku usiłując zamienić kilka słów z tegorocznymi gwiazdami festiwalu i jednocześnie śledzić przebieg konkursu.

W tym roku znów selekcjonerzy Rawy dopuścili na małą scenę zespół naszych południowych sąsiadów. Banda Band profesjonalnym składem i świetnymi kompozycjami od razu zauroczył słuchaczy. Dawno w Spodku nie było tak żywiołowego skrzypka, pulsujące rytmami latynoskimi kompozycje wsparte były riffami tego instrumentu i saksofonu, a cały, niezwykle barwny zespół wyraźnie radował się z możliwości zagrania przed Polakami. I miał rację. Słuchacze oddali mu taką samą energię, innego zdania było jury.

Konkurs w takich warunkach to przede wszystkim walka o prestiż i możliwość zagrania przed… Robertem Crayem. Szkoda, że nasi muzycy często hołdują zasadzie występowania niemal „po domowemu” przed publicznością, która na spotkanie ze swoją ukochaną muzyką przejechała setki kilometrów. Niestety w XXI wieku zasada jak cię widzą tak cię piszą to już nie tylko głupawe porzekadło, a wręcz norma. Kto o tym wie – zwyczajnie lepsze wspomnienia zostawi przynajmniej na fotografiach.

Zobacz zdjęcia z koncertów: Blues na fotografiach