Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Bluesa się po prostu czuje i nic na to nie poradzisz - mówi Phil Bee (z prawej), wokalista holenderskiej grupy King Mo dla bluesonline.pl. Zespół w maju pierwszy raz zagra w Polsce.

Bluesonline.pl: Jesteście obecnie uważani za jeden z najgorętszych holenderskich zespołów
bluesowych, właściwie jesteście na samym szczycie holenderskiej sceny
bluesowej. Jak się z tym czujecie?

Phil Bee, wokalista King Mo: Oczywiście świetnie, chociaż muzycy , grając jeszcze w poprzednich zespołach
zupełnie dobrze radzili sobie w Holandii. Właściwie graliśmy podczas naprawdę
dużych festiwali w Holandii, jeszcze zanim powstał King Mo. Teraz czujemy,
że chcielibyśmy tam zagrać ponownie – i to jest oczywiście to, co robimy
teraz. Ale chcielibyśmy również zagrać zagranicą, uczestniczyć w festiwalach
w innych krajach i sprzedać oczywiście tyle płyt, ile to tylko możliwe. To jest
teraz nasz cel.

Dlaczego akurat blues? Blues nie jest gatunkiem bardzo popularnym, ani też
zbyt szanowanym… Czy próbowaliście innych stylów muzycznych? Jakie były
Wasze początki z bluesem?

No cóż, bluesa się po prostu czuje i nic na to nie poradzisz. Oczywiście nie jest
to muzyka grana często przez największe rozgłośnie radiowe, jednak festiwale
bluesowe, na których gramy są bardzo popularne. W ubiegłym roku wzięliśmy
udział w festiwalu Ribs & Blues w Holandii, gdzie przybyło ponad 40 tysięcy
ludzi, żeby posłuchać bluesa i obejrzeć koncerty.
Blues jest tym, czego słucham najwięcej, także naturalnym też jest to, że go
gram.
Moje początki związane z tym gatunkiem muzyki to oczywiście płyty mego
brata – Muddy Waters, BB King. Poza tym muzyka nawiązująca bezpośrednio
do dokonań Jimi Hendrixa, the Cream, Rory Gallagher`a. Kocham słuchać tej
muzyki i w dalszym ciągu to robię i pewnie dlatego ją też gram.

 W kwietniu 2010 r. wydaliście swój nowy krążek zatytułowany „Sweet Devil”,
zawierający 9 utworów, z czego 6 to są Wasze kompozycje. Fantastyczny
album! Czy moglibyście powiedzieć kilka słów o tym materiale? Czy macie
jakiś wyjątkowy stosunek do którejś z kompozycji?

Wszystkie utwory są dla nas wyjątkowe i każdy z nich ma dla nas inne
znaczenie. „No use denying” był na przykład pierwszą kompozycją, którą Sjors
nagrał na CD, po wielu latach grania, nagrywania.
Tytułowy utwór „Sweet Devil” jest z kolei wyjątkowy dla mnie, ponieważ
odbiega od tradycyjnych bluesowych struktur. Bardzo go lubię i jest to moja
ulubiona kompozycja. „Make it right” to przepiękny, wzruszający utwór
naszego klawiszowa Colly`ego. Każda piosenka ma w sobie coś wyjątkowego dla nas, także covery.


Jesteście wspaniałymi instrumentalistami. Jak wygląda Wasz codzienny
grafik ćwiczeń, prób?

Sjors, Henk i nasz nowy basista Roelof są muzykami profesjonalnymi, uczą gry
i tym samym ćwiczą każdego dnia. Poza tym funkcjonujemy na scenie prawie
60 razy w ciągu roku, także jest to sporo grania i ćwiczeń. Colly i ja mamy
też pracę, także piszemy utwory, komponujemy i ćwiczymy, kiedy tylko czas
nam na to pozwala. Czasami występuję z Colly`m jako duet, śpiewam także
w zespole wykonującym utwory Jimi Hendrixa. Roelof i Sjors grają razem w
jeszcze innym zespole, Henk gra na perkusji w innych składach, także sporo jest
tej muzyki.

Czy myśleliście kiedykolwiek, żeby zaprosić do Waszego zespołu
harmonijkarza?

Jeszcze nie, ale być może w przyszłości zaprosimy – jako gościa podczas
któregoś z festiwali.

 Chcielibyśmy zapytać o Waszego niesamowitego gitarzystę Sjors`a
Nederlof`a. To bardzo utalentowany muzyk, potrafiący wydobyć z instrumentu
piękne, czyste i pełne dźwięki. Czy możecie nam powiedzieć jakie były jego
początki z gitarą? Czy używa on jakichś wyjątkowych technik gry?

Sjors zaczynał jako perkusista i jest w tym także dobry ! Na gitarze zaczął
grać w wieku lat 14, jego ojciec był gitarzystą w zespole, stąd też dostęp do
tego instrumentu miał ułatwiony. Sjors rozpoczął grę na praworęcznej gitarze,
będąc leworęcznym… Później rozpoczął naukę w konserwatorium muzycznym
w Rotterdamie i postanowił zostać muzykiem profesjonalnym. W chwili
obecnej gra z King MO, ale także uczy gry na gitarze. Ciekawostką jest, że
nie używa pedal board – jako efektu. Ma jedynie jeden TS-9 tubescreamer
do wykreowania wszelkich dźwięków, jakie potrzebuje. Także cała magia tkwi
po prostu w jego palcach. Jako sprzętu używa Fender Vibro King amp i `62
Reissue Fender Stratocastera. Oczywiście jest to dobry sprzęt, ale prawdziwy
sekret jest w jego palcach i timingu. Sjors słuchał bardzo dużo Stevie Ray
Vaughana , Freddie Kinga, ale także gitarzystów rockowych. Jednakże jego
technika jest bardzo osobista. Wystarczy, że usłyszę dosłownie 2 nuty i już
wiem, że to gra Sjors. Tylko bardzo nieliczni gitarzyści mają taki talent.

 Wasz utwór „Make it right” brzmi naprawdę bardzo wyjątkowo i bardzo
sexy…Czy jest to kompozycja o kimś wyjątkowym, czy też może dedykowana jest
komuś wyjątkowemu?

Rzeczywiście, to jest tekst, który napisałem w trakcie swego rozwodu, dlatego
zapewne może brzmieć sexy, ale był to po prostu mój sposób na poradzenie
sobie z tymi wszystkimi emocjami, związanymi z rozwodem. Myślałem
wówczas, że moja była żona nie traktowała moich emocji w sposób odpowiedni
i obwiniała mnie o koniec naszego małżeństwa. Musiałem, tak, jak to śpiewam
w tym utworze – „nauczyć się kilku nowych tańców” i nie pozwolić „umrzeć
mojej duszy”, tak czułem się w tym małżeństwie. Ona nie uważała, że moja
muzyka i mój zespół były bardzo istotne dla naszego życia, a przecież to było
tak bardzo istotne dla mnie. Dlatego napisałem i zaśpiewałem: „You will never
stop me to make it right..”

 Czy możesz wymienić bluesmanów, muzyków, artystów, którzy mają duży
wpływ na Twoją muzykę? Czy też po prostu rozwinąłeś swój własny styl?

Każdy rodzaj muzyki, który lubiłem i którego słuchałem kiedyś miał pewien
wpływ na mnie, tak, jak chyba na każdego muzyka, który komponuje swoją
własną muzykę. Zawsze słuchałem gitarzystów – Jimi Hendrixa, Jeff`a Beck`a,
Freddie Kinga, BB Kinga i także sporo rocka, takiego jakiego grali Led
Zeppelin. Na szczycie mojej listy wokalistów i kompozytorów jest Jimi Hendrix
i Ray Charles, ale lubię także the Paladins, Red Devils, Otisa Reddinga, czy
Solomona Burke. Bardzo lubię też soul. Nasz styl i sposób, w jaki gramy to
kombinacja tych wszystkich wpływów.

 Których bluesmanów, Twoim zdaniem należałoby słuchać dzisiaj?

Ian`a Siegal`a z UK, Dereka Trucks`a ze Stanów Zjednoczonych. Osobiście
bardzo lubię także Sugar Ray Norcia – poprzedniego wokalistę Roomful of
Blues.

 Czy możemy spodziewać się wkrótce nowego wydawnictwa King MO?

Tak. Teraz miksujemy 9 nowych utworów, które nagraliśmy w grudniu 2010
r. 7 z nich to są nasze własne kompozycje – moje i Sjorsa/. Niektóre utwory
nie są raczej bluesowe. CD zostanie wydane w końcu maja i będzie dostępne
wszędzie. Naszym zdaniem to będzie nasz najlepszy krążek.

 

Wersję dźwiękową wywiadu usłyszysz w radiu bluesonline PL codziennie o godz. 21.